wtorek, 30 czerwca 2015

A wieczorem...

Wróciłam późno od córki starszej, ale słowo się rzekło. A skoro padał deszcz, to...
... I'm dancing in the rain. Singing też, ale raczej po cichu.
Zdjęcia wyszły nieostre. Very, very nieostre.
Ale to z winy publiczności.
Bo to przez publiczność Fotoreporterka Performatywna, Mirosława P. nie mogła złapać równowagi. I nie pomogło wydawanie jednoznacznej przecież i stanowczej komendy "Nie ciągnij mnie tak hołoto jedna, i tak nie dogonisz tego kota!"
Dlatego pierwsze zdjęcie wyszło tak...















A potem było tylko lepiej
















Jesteśmy jednak pełne optymizmu.
Niestraszna mi niestabilna, hałaśliwa, goniąca koty publiczność.
Przechodzący akurat skwerem starszy pan, właściciel pudla Kubusia, tez przecież kiedyś otrząśnie się z szoku i odbuduje swoją wiarę w kondycję umysłową sąsiadek. Może nawet znowu zacznie wychodzić z domu...

6 komentarzy:

  1. A, widzę, że kolej na taniec z parasolami. Rozwijasz się. Gratulacje dla Mirosławy P. za refleks mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okoliczności przyrody postanowiły, że lepiej wziąć parasol :)

      Usuń
  2. ....
    Zazdroszczę.
    Ja od roku mam wizję siebie tańczącej i kiedyś zatanczę.
    Ciesz się chwilą tańca, a sąsiedzi może otrząsną się i dołączą :))

    OdpowiedzUsuń
  3. W odbudowaną wiarę sąsiada to raczej nie wierzę ,ale i tak masz szczęście że trafiłaś na taką sąsiadkę Mirosławę :))) Ja wśród swoich sąsiadów takiej Mirosławy nie znalazłam .

    OdpowiedzUsuń