Dziś pokwitowałam odbiór telefonu, który ukradziono Młodszej półtora roku temu. I który - uwaga - został przez policję odzyskany. Zdarzyła się ta okoliczność dlatego, że aparat zabezpieczono jako dowód w innej sprawie, podobno poważnej. Sympatyczny pan sierżant sztabowy uspokoił mnie tylko, że ów delikatny w sumie przedmiot nie posłużył jako narzędzie zbrodni. Tak na marginesie, chyba do niczego nie posłużył, był bowiem nadal zablokowany hasłem ustawionym przez moje dziecko, zachowały się wszystkie zdjęcia i esemesy. Odzyskanie zdjęć ucieszyło chyba Matyldę najbardziej.
W drodze na komendę policji minęliśmy lotnisko i lądujące samoloty, a na ten to widok wzięła i wezbrała we mnie tęsknota, a konkretnie za lataniem. No kto by się spodziewał.
Jutro zaś jadę sobie. Wybrałam jednak Pendolino - licząc lotniskowe odprawy, powinno dojechać szybciej niż samolot :)
I stara piosenka na dodatek.
no no no
OdpowiedzUsuńa tym lataniu
kto by pomyślał:))
Sama sobie osobiście się dziwuję :)))
UsuńNo no, za Rybenką powtórzę. Pamiętam jak spać nie mogłaś z tego powodu :))
OdpowiedzUsuńTak, to było okropne, bałam się bardzo.
UsuńA gdzie tym pendolino jedziesz?
OdpowiedzUsuńDo Krakowa.
UsuńPendolino :)) zazdraszczam i życzę Tobie miłej podrózy i wielu pozytywnych wrażeń :)
OdpowiedzUsuńCzasem cuda w postaci znalezionego telefonu się trafiają. A jeszcze wszystko się zachowało - super :)