Za mało, za mało - krzyczy mój komputer. - Za mało miejsca.
Straszy mnie przy tym, że nie będzie mógł wykonywać operacji. Chce usuwać dawno nieużywane programy.
To prawda, że chyba przesadzam, zatrzymując wszystko. Oraz dodatkowo materiał z laptopa, którego miałam przed laty. Wszystkie teksty, nad którymi kiedykolwiek pracowałam. Wszystkie wersje z kolejnymi poprawkami, pfd-y po składzie i kolejnych korektach.
Zapisy zmian. Zapisy każdego ruchu, wszystkich działań w materii, którą umiem kontrolować. Do pewnego stopnia, oczywiście. Moje realne ślady.
Powoli jednak usuwam zbędne wersje plików. Równoległe ścieżki, repliki, wiązki dróg alternatywnych, z wątłymi gałązkami, odbijającymi na dziko.
To fakt - nie mogę ruszyć palcem, żeby zaraz nie nabrzmiał mi nieproszoną metaforą. Może zwinę się w kłębek i będę się kołysać. Albo lepiej wypiję sporo tatowego wina.
Wino nie zawadzi. Nie możesz poprzegrywać materiałów na dysk zewnętrzny, albo na zwykłe CD?
OdpowiedzUsuńTak naprawdę wyrzucam to, czego nie potrzebuję. Bo jeśli dana książka jest dla mnie ważna, to wystarczy, jeśli zachowam pdf z końcową wersją, zamiast całej historii jej powstawania.
UsuńAle wiesz, tu mi się podczepiły smutki i pustki (wiem, to już nudne...)
Smutki podlane winem robią się mniej kanciaste.
OdpowiedzUsuńTo prawda. A takie bardziej opływowe nie obijają się tak w środku człowieka...
UsuńNiedawno miałam to samo.Zewnętrzny bardzo pomógł i wino też.
OdpowiedzUsuńSkoro wino już mam - czas sięgnąć po zewnętrzny. Zwłaszcza przy tylu zdjęciach...
Usuńwino tatowe...i wszystko staje sie prostsze ;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza tatowe. To najlepsze wino na świecie. Tak powiedziały osoby, które go spróbowały.
UsuńJest w nim magia. I to czerwona! :)
Wina nie pijam, ale dysk zewnętrzny to je to :)
OdpowiedzUsuńNabędę zapewne :)
UsuńMam to samo z komputerem. Nie mogę się z nim dogadać. Kasuje, ale za chwilę znowu narzeka. Zewnętrzny konieczny.
OdpowiedzUsuńWinko jest bardzo dobrym lekiem na smutki. Czas zaaplikować:) Zwinąć się w kłębek na chwilę też można.
Wszystko na raz :)
UsuńSmutek przyśnie...
Mam to samo - to znaczy problem z usuwaniem nadmiaru, z pozbywaniem się tego ,co kiedys było ważne i niepotrzebnie zalega. A tłumaczę sobie, ze przeciez i nasz mózg sam sie oczyszcza - zauważ, jak wiele spraw człowiek zapomia, zacieraja sie żeby zrobic miejsce na następne. To co kiedyś bolało, smieszyło, denerwowało, nie wywołuje juz uczuć. Mózg jest mądry. przeważnie. A my musimy sie zmuszać do usuwania tych gałązek, cierpiąc przy okazji jakbysmy stara jabłoń obcinały. A przecież za rok, dwa ta jabłoń odwdzieczy się obfitszym kwitnieniem i owocowaniem. Tak przeca prawią starzy górale...
OdpowiedzUsuńNie ufam starym góralom :)
Usuńnajbardziej chciałabym wszystkiego do czegoś użyć. Żeby miało swój czas. Czasem jest to nawet czas po czasie.