Rampa była strasznie daleko, jakieś dwa kilometry za wsią.
Prowadziła do niej droga z płaskich kamieni, wznosząc się na
pagórkach i opadając ku dolinom. Po jej obu stronach pola oraz drzewa, im
dalej, tym więcej jabłoni o drobnych owocach. Po lewej mijało się samotny grób
żołnierza z pierwszej wojny, okolony tujami.
Jeszcze kawałek i na horyzoncie pojawiały się zabudowania
sąsiedniej wsi; wtedy trzeba było skręcić w lewo, na ścieżkę. Kilkadziesiąt
metrów i już było się na rampie.
Z obu stron stały pociągi towarowe: po prawej jeden, a po
lewej dwa długie szeregi. W najdawniejszych czasach, jakie pamiętam, były
jeszcze całe, potem traciły deski i część metalowych elementów – zaczęły wyglądać
jak przedpotopowe zwierzęta z nagimi żebrami. Przeskakując z wagonu do wagonu,
trzeba było uważać, by nie trafić w wyrwę w podłodze; czasem szło się jak po
drabince, a pomiędzy prętami rosła trawa, coraz wyższa. Widywało się też znaki
życia – ktoś tu czasem spał, ktoś coś pił – ale było to życie inne, zdziczałe,
życie na bocznym torze.
Najbardziej ciągnęło mnie jednak w przestrzeń pomiędzy dwoma
szeregami pociągów, rodzaj korytarza szerokiego mniej więcej na półtora metra, biegnącego
prawie bez końca na linii wschód-zachód. Gdy słońce wpadało tam o świcie, nie
wychodziło aż do zmroku; latem było słychać, jak przysmaża ściany wagonów –
zardzewiały metal robił się gorący, powietrze falowało, świerszcze cykały jak
obłąkane.
To była inna strefa, ciepłe kraje z błękitną cykorią
podróżnik i roślinnością, zdawałoby się, półpustynną, ale najlepsze były
jeżyny, które dojrzewały tam dobry miesiąc wcześniej niż gdzie indziej, a
nigdzie nie były tak słodkie.
Czasem śni mi się, że patrzę przez tory, na horyzont, a tam,
jak fatamorgana, wznoszą się budynki wielkiego miasta.
przywołałaś moje obrazy z dzieciństwa.. godzinę o nich myślałam..
OdpowiedzUsuńTo dobrze?
UsuńWita Cię dziecko, krakowskiej bocznicy kolejowej!:)
OdpowiedzUsuńWagony zwierzęce, masywne kółka do przypinania byków, leciutki zapach moczu, który nie był odstręczający. I żelazny świat podwozi pociągów, gdzie ukrywaliśmy się przed strażnikami. Rodzice nic o tym nie wiedzieli.
A ja znów się rozpływam w Twojej gorącej krainie Korytarza Wschód-Zachód ...
Takie wagony mogą być kopalnią symboli i znaczeń, zwłaszcza przeżywane w dzieciństwie.
UsuńA ja zauważam, że im więcej piszę, tym więcej wspomnień staje się wyraźnych - i tym więcej chce mi się pisać...