Coś się zmieniło.
Ostatnio bardzo chce mi się czytać.
Oczywiście, stale czytam – ale nie powieści. Od
wielu lat nie było we mnie miejsca na fabułę, na czyjeś wymyślone losy i wiążące
się z nimi emocje. To doznanie całkiem fizyczne – czułam, że jeśli je wpuszczę,
połamią mi żebra, zmiażdżą płuca.
Redaguję książki naukowe. Na ogół czytam je dokładnie trzy
razy, potem jeszcze dwukrotnie sprawdzam, jak zrobiono korektę. Gdybym to wszystko
przeliczyła na strony czy znaki, wyszłoby, że czytam rocznie około stu książek
średniej objętości i bez dialogów, no, chyba że to akurat są dialogi Platona,
co się właśnie ostatnio zdarzyło, co jednak wcale sprawy nie ułatwia.
Na ogół mam to szczęście, że zajmuję się pracami z
dziedziny, która mnie interesuje. A jednocześnie doświadczam czegoś w rodzaju
chłodnego obiektywizmu, chłodnego w tym sensie, że działa jak okład na
rozpalone czoło. Jeśli są emocje, to poznawcze – gdy dowiaduję się czegoś
nowego czy zdobywam wiedzę na temat struktur lub mechanizmów, czasem nawet
czegoś o mnie samej: wtedy jest najpiękniej i taka książka pozostaje ze mną;
tak było z Micherą czy Duvignaudem – pisałam o nich kiedyś.
Ostatnio jednak poczułam w sobie miejsce.
Coś było na rzeczy już wiosną, gdy spotkałam się z tekstem zaprzyjaźnionej
blogerki. Dwa tygodnie temu zaś dostałam od K. Włoskie szpilki Magdaleny Tulli; wypełniona do granic emocjami książka
nie zmiotła mnie z ziemi, dałam radę i jeszcze o niej kiedyś napiszę.
A wczoraj kupiłam Performerkę
Dona DeLillo, zachęcona antologią esejów na temat tego autora, którą właśnie
zredagowałam.
Siedzi jeszcze w torbie, zawinięta szczelnie w reklamówkę z
Empiku, razem z wisiorkiem z bladoróżowych kamieni.
Aniu, jak się spotkamy pożycz mi koniecznie te Włoskie Szpilki :)
OdpowiedzUsuńJasne:)
UsuńTe wymyślone losy składają się pewnie z fragmentów prawdziwych historii. To jest niesamowite - oni żyją nadal, pozszywani w jakąś wymyśloną osobę.
OdpowiedzUsuńKiedyś pomyślałam sobie, że napiszesz opowiadanie o Blackmore Pauline.
Będę czytać Twoje książki :) (uśmiech nie oznacza, że nie będę czytać)
Jeśli chodzi o Pauline, mam pewien plan, choć nie będzie to zwyczajna książka. Ale to na razie dopiero szkic projektu:)
UsuńPodzielam Twoja pasję, Aniu, bo czytam nałogowo od piątego roku życia. Z redagowaniem prozy naukowej tez miałem do czynienia np. artykuł Chomsky'ego tłumaczony po drodze z trzech języków! Gdyby mnie zapytano jeszcze 30 lat temu, po co tyle czytam, to nie znalazłbym na to odpowiedzi. A dziś już wiem - po to, by samemu pisać!
OdpowiedzUsuńukłony
Moja praca jest moją pasją, mam to szczęście.
UsuńZ tym pisaniem możesz mieć rację:)