Zostałam zaskoczona informacją, że nadchodzi długi weekend.
Znowu?
Nie, żeby to miało dla mnie znaczenie w kwestii pracy, bo tej nie przerywam.
Pozostaje jednak ewentualne zaskoczenie zamkniętym sklepem spożywczym.
Tym razem w czwartek.
A poza tym smętna jestem.
trza chleb nabyć albo upiec
OdpowiedzUsuńSłusznie i praktycznie.
UsuńSmętna? Czemu nie? Czasem trzeba też posmęcić, więc smęć się do woli! :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie Zespół Napięcia. I jeszcze wczoraj kotka nie mogła się wysikać. Na szczęście pomogła jej nospa...
UsuńAniu, ale restauracji w czwartek nie zamykają!
OdpowiedzUsuńMożna zapomnieć o zakupach i zrobić sobie obiad na mieście :)
Wiem, w sumie nie oto chodzi...
UsuńTo różne napięcia ostatnich dni...
rozumiem
Usuń:*
muszą być gorsze dni, abyśmy potrafili docenić te lepsze :***
OdpowiedzUsuńTo możliwe :*
UsuńTeż miałam paskudne ostatnie dni. I u mnie to na pewno pomógł ZNPM (Zespół Napięcia...)..., ale i wiele innych... Zwykle tak jest, że jak przychodzi pani melancholia, albo pan smutek to trafia w zlepek zdarzeń i warunków (w tym atmosferycznych), by się w nas rozgościć... W sumie nawet to lubię od czasu do czasu...
OdpowiedzUsuńTak, czasem. Ale nie teraz...
UsuńSpróbowałabym dopieścić smętnośc, nasycić ją. Wanna, morze muzyki, książki, filmy. Po nasyceniu już nie gryzie.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
To smętność nie wyłącznie moja. takie sa gorsze.
Usuńhaha. jakbym siebie widziała. tylko tutaj różnica taka, że w długie weekendy transport miejski krztusi się, co mnie doprowadza do rozpaczy, bo ja wciąż muszę gdzieś dojechać na czas.
OdpowiedzUsuńNie lubię świąt...
UsuńNo i jak Ci tam, Aniu? Smętkujesz jeszcze?
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że u nas to przed jakimiś wolnymi dniami przede wszystkim myślę o zabezpieczeniu prowiantu dla kotów i psów, bo dla nas zawsze jakiś makaron czy inna mąka na placki z wodą się znajdzie. ;)
Ściskam Cię bardzo mocno. :*
dziś trochę inaczej...
Usuń:*
OdpowiedzUsuń