czwartek, 6 września 2012

Blackmore Pauline

Robię indeks. Do bardzo grubej książki.
Setki nazwisk, tych znanych i mniej znanych, a także osób, które na chwilę lub na dłużej pojawiły się w życiu wybitnego antropologa.
Rutynowo sprawdzam imiona, tam gdzie ich brak; rozwijam inicjały, dopisuję numery stron.
Ciąg liter, słów, kartek.

Blackmore Pauline.
Sekretarka uczonego, szybko zrezygnowała z pracy.

Jedno z setek nazwisk, nic więcej.

dalej,
dalej.

Ale wracam. Coś każe mi na nowo spojrzeć na  te piętnaście liter.
Co było potem?
A co wcześniej?
Czy szyła ubranka dla lalek, czy wolała zjeżdżać na butach z oblodzonej górki? Aby potem grzać stopy oparte na kaflowym piecu w pokoju babci.
Przygryzała pióro na nudnym wykładzie?
"Tylko wróć przed ósmą" - mówiła do swojej córki Mary.
A może nie?

Pauline.
Co słychać, Pauline?
Co było słychać?

2 komentarze:

  1. teraz się zatrzymałam na dłużej i myślę, że jest to całkiem czytelny wpis.
    po prostu może dla nas, czytelników, Pauline była jak to jedno nazwisko w indeksie, rozumiesz?
    przebieglismy po niej.

    to dalej, dalej

    dopiero teraz zatrzymałam się by spytać:
    co słychać Pauline?

    OdpowiedzUsuń