środa, 12 września 2012

Książki


Kocham ten moment, kiedy biorę do ręki świeżo wydrukowaną książkę, przy której pracowałam - patrzę, wącham, ale mogłabym zamknąć oczy: rozpoznaję dotykiem kształt serii, której jest częścią, bo gładkość, kontur, brzegi. I zawsze też zaskoczenie, że ubrana w okładkę, którą widziałam przedtem osobno, jak suknię na wieszaku. I trochę zawsze obawy, czy wszystko jest tak jak trzeba? Czy gdzieś nie popełniłam błędu w naszej relacji, czy związek ten był zawsze harmonijny, we wszystkich niuansach i odcieniach?

A wcześniej kocham tę chwilę, gdy otwieram plik z tekstem książki do redagowania. Ekscytacja i niecierpliwość. Na ile zdołamy się porozumieć, jak bardzo będziemy razem? Czy poprzestaniemy na eleganckich towarzyskich spotkaniach i gładkich konwersacjach, czy będzie to lekki flirt, czy może zakochamy się w sobie szaleńczo, ja i ona, tak bardzo, że ta relacja zmieni nas obie?

A jeszcze wcześniej kocham wiedzieć, że one tam są i że czekamy, czekamy na siebie.


A na deszczowy poranek przedwczorajsze słońce złapane w puch.







11 komentarzy:

  1. Ty też wąchasz książki?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. od najmłodszych lat smakowałam się zapachem książek, ile radości sprawiało mi jej oglądanie, głaskanie, dbałam o ty by jej nie zniszczyć
    cóż, kiedyś niewiele mieliśmy dóbr doczesnych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale książka zawsze pozostanie czymś innym niż reszta doczesnych dóbr, tak myślę. Bo już miała przecież skończyć się jej historia, w erze internetu. A tu proszę - ciągle jest pożądana:)

      Usuń
  3. To niezwykle intymne spotkania.
    Zobaczyć ją pierwsza, jeszcze bez sukienki.
    Spotkać się z kobietą, mężczyzną ukrytym w niej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudne puchate słońce! Biorę sobie trochę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię Cię podglądac przy pracy i lubię jak o niej z taką pasją piszesz.

    OdpowiedzUsuń