"Jaką porę roku lubicie najbardziej?" - zapytała nauczycielka.
"Jesień" - odpowiedziałam twardo, siedmio- lub ośmioletnia, patrząc jej zaczepnie w oczy.
"Musisz być taka przekorna?" - zdenerwowała się kobieta. - "Musisz mówić inaczej niż wszyscy?"
Miała rację co do mojej przekory.
Nie wiedziała tylko, do kogo wtedy mówiłam.
Oswoić jesień to znaczy przestać się bać.
To kompulsywnie wpatrywać się w nią, dotykać, wąchać, smakować. Drążyć.
Oddać się jej, zaufać.
Robię zdjęcia, jedno za drugim.
Przybliżam, powiększam.
Jeszcze jestem
za słabo uzbrojona.
oswajasz.
OdpowiedzUsuńnie tylko siebie, bo mnie też.
mar
To krok do przodu i do tyłu, i tak na zmianę. Mam nadzieję, że te do przodu są ciut dłuższe.
Usuńja się tam w ogóle nie mam zamiaru oswajać i uzbrajać, odmawiam. Zostaję w lecie. Do wiosny i na dłuższy czas. Chociaż hu nołs.
OdpowiedzUsuńLato. Kocham je.
UsuńTaka nauczycielka (sam byłem belfrem przez ponad 20 lat) na pewno spytałaby jeszcze: "Kto największym wieszczem był i dlaczego Adam Mickiewicz?" Brrr!
OdpowiedzUsuńWiele paskudy da się oswoić, a jesień chyba najłatwiej, co pokazują Twoje zdjęcia!
Serdeczności
niekoniecznie spytałaby o wieszcza.
Usuńmoże po prostu nie zakumała co się kryło za odpowiedzią.
T ani pierwszy ani nie ostatni raz, gdy ludzie nie domyslają się co się kryje za słowami - niby jak mieliby się domyśleć, skoro same słowa zdarza się, że mają kilka znaczeń (zamek, ślimak, kamyk), co dopiero całe zdania?
mój relatywizm osiąga rozmiary, które powoli przestają mi odpowiadać
Oczywiście, nauczycielka była zła, bo oczekiwała określonej odpowiedzi:)
UsuńA ja, oczywiście, kłóciłam się sama z sobą, a nie z nią.
A słowa - są ruchome i płynne, zawsze takie były. Lubię, gdy przelewają się, szukając formy, tego akurat się nie boję. Od dziecka kochałam Leśmiana, to moja pierwsza poetycka miłość. Ten to dopiero był relatywistą, zawsze migotliwy, zawsze gotowy na przemianę, gotów płynąć...
Oczywiście, nie uciekał od grozy tego płynięcia, ale płynął..
I gdzie wtedy jest twarde jądro, sens? No w płynięciu, w gotowości do stawania u granic.
No te se poleciałam metafizyką:)
Zdjęcia z duszą, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńJedną z największych moich radości, jest uwalnianie się od zbroi. Poczucie bycia uzbrojoną nie równa się jej ani trochę.
OdpowiedzUsuńJesień tak pięknie zdejmuje drzewom sukienku ...
O tak, bywa przepiękna. To jednak także rozkład i przemijanie i to może być źródłem lęku.
UsuńChoć, oczywiście, masz rację - rozbrojenie może być rodzajem uzbrojenie. Wcześniej jednak trzeba mięć siłę - i odwagę.
sukienki oczywiście :)
OdpowiedzUsuńAniu M., dzień dobry :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz u ciebie, ale już masz we mnie wierną czytaczkę! twoje pisanie mnie wzrusza, tyle tu pięknej wrażliwości i poezji. dziękuję,
Joanna