Kiedy rano rozpadało się na dobre, Lu westchnęła i schowała nos pod koc.
Wtedy i ja postanowiłam wrócić do łóżka, aby dośnić sen o samotności.
Gdy nie śpię, przeczuwam ją tylko, ale we śnie samotność opuszcza swoją skorupkę w najgłębszej głębi i rozpełza się z krwiobiegiem oraz po ścieżkach nerwów.
Dociera do samej skóry i stuka w nią od środka, jak pies wilgotnym nosem rękę zamyślonego człowieka.
Przed południem przestało padać.
Na chodniki wyszły tłumnie ślimaki, w skorupkach i bez.
Stąpałyśmy delikatnie pomiędzy nimi, Lu i ja.
Takich snów nie warto dośniwać, dosyć jej na jawie czasem, tej samotności.
OdpowiedzUsuńNie lubię tych bez skorupek - to jedne z niewielu stworzeń, które mnie obrzydzają...
Ale mam w takim śnie wrażenie, ze spotykam się z ważną prawdą o sobie...
UsuńA ślimaki - nie są jakoś specjalnie ujmujące, ale smutno mi, że tyle ich zostanie rozdeptanych.
Samotność wewnętrzna, jedna z niewielu prawd niezafałszowanych.
OdpowiedzUsuńNie straszna i nie smutna, ale tkliwie dojmująca.
Tak to właśnie czuję - dojmująca. I czasem potrzebuję tego odczucia.
UsuńLu i Ty to juz nie samotnosc.
OdpowiedzUsuńTwoja samotnia raczej?
miejsce strzezone mokrym nosem Lu:))
Jednak samotność - choć oczywiście nos Lu ważny jest:)
UsuńPodziwu godną cierpliwość wykazała Lu. Któryż inny pies dotrwałby "z potrzebą" do południa:-)).
OdpowiedzUsuńDość późno wychodzimy wieczorem poprzedniego dnia, wczoraj było około 22.30.
UsuńA w ulewny deszcz Lu i tak nie przeszłaby przez próg na dwór, wiem coś o tym. Zaparłaby się ja osiołek i wróciłybyśmy z niczym :)
wiem coś na temat slalomów pomiędzy ślimakami. podziwiam ich spokój w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie mają zbyt rozwiniętej wyobraźni ;)
Usuńto my tak uważamy ;)
UsuńNo nawet jeśli, to nie możemy wiedzieć, co ich wyobraźnia obejmuje. I czy to, co obejmuje, nasza jest w stanie objąć...
Usuń