Czasem tak jest... że jestem w Krakowie.
Na przykład na ważnym spotkaniu.
I na przykład potykam się na progu, wchodząc do knajpki i ląduję na czterech łapkach.
Ale za to jeszcze nic dzisiaj nie zepsułam w mieszkaniu u przyjaciółki.
Może to jeszcze przede mną, a może idzie nowe?
Przemawiałby za tym fakt, że tym razem na popołudniowe zajęcia w Bytomiu nie udałam się w gumowych różowych klapkach, jak ostatnio.
Jest naprawdę fajnie :)
Z tym padaniem Aniu nie jesteś sama, nie wiem czy to będzie jakaś pociecha dla Ciebie, ale mam podobnie. Ostatni raz padłam w maju, to i tak długo się już trzymam ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno idzie nowe, w końcu kiedyś musi przyjść :))
Cały czas świat się zmienia :)
Usuńa komu różowe klapki przeszkadzają?? :)
OdpowiedzUsuńAleż zupełnie nikomu:) W tym rzecz, że nie zauważyłam, w czym wychodzę :)))
UsuńKantor na pewno by się ucieszył.
UsuńNo masz! :)
OdpowiedzUsuń