Chciałabym udowodnić, że to ma sens.
Nie sobie udowodnić - bo ja wiem, że ma. Jest jak oddech.
Wydawanie książek.
Moje CONVIVO, wydawnictwo, wymarzone, wypieszczone. W samą nazwę włożyłam dobrą energię tego marzenia.
Moje pisanie.
Fotografowanie i pokazywanie zdjęć - w blogu i na wystawach.
I rysowanie.
No i praca na uczelni, mimo że niełatwa.
Chciałabym udowodnić, że to ma sens. Bo choć dla mnie jest jak oddech, słyszę, że to fanaberia, że nie myślę, że powinnam dorosnąć i że tylko wymyślam nowe sposoby na wydawanie pieniędzy. A przecież tak nie jest. Oprócz nauczania studentów nadal redaguję książki dla wydawnictw i innych instytucji, ile tylko mogę.
Mogłabym powiedzieć, że najważniejsze jest to, co sama czuję. Ale to nie takie proste. Nie jest proste być stale z poczuciem, że robię nie to i nie tak.
Przemycać siebie.
A przecież daję radę. Może właśnie dlatego, że upieram się nie dorosnąć. Ale ceną takiego niedorośnięcia jest też dziecięca potrzeba akceptacji i pokazania: "zobaczcie, udało się". I żeby usłyszeć w moim domu: "tak Aniu, to jest dobre, co robisz".
Tak bardzo mi tego brakuje.
podziwiam Cię i zazdroszczę tej odwagi, determinacji i wiary w sens działania
OdpowiedzUsuńto, co robisz, jest znakomite
Dziękuję, Klarko :*
Usuń♥♥♥ - tak, Aniu, to jest dobre, co robisz :)
OdpowiedzUsuńto słowa płynące z domu, tego blogowego :)
Myślę, że "blogowisko" daje mi mnóstwo siły. Dziękuję :*
UsuńAż dreszcz wściekłości mnie przeszedł... Fanaberia! Powinnaś dorosnąć! Kto tak mówi do Ciebie jest idiotą.
OdpowiedzUsuńNie udowodnisz, że to ma sens. Bo tu nie ma nic do udowadniania.
A może inaczej, co wobec tego nie jest fanaberią? Jaka praca jest "dorosła" i wystarczająco poważna?
Pozdrawiam mocno
Ella-5
Wiesz, chodzi też o to, że firma generuje opłaty na ZUS i zdaniem męża powinnam ją zamknąć. Tyle że wtedy koniec z wydawnictwem i ze współpracą z niektórymi instytucjami. Koniec z ubieganiem się o granty wydawnicze. To zamknięcie perspektyw, na które tyle pracowałam, wyrzeczenie się czegoś, co jest bardzo moje. I nie mam najmniejszej gwarancji, że wtedy znajdę coś innego, co pozwoli mi zarobić tyle, by usatysfakcjonować męża.
UsuńTeraz jest tak, ze praca na uczelni, redagowanie i wydawanie niektórych książęk to zarabianie, a seria "Tangere" to spełnianie moich marzeń, a więc ma nie przynosić strat. I, kurcze, nie przynosi! Nie wiem, jak mogę przeskoczyć na jakiś inny lewel... Chcę się rozwijać, to mój cel, i wierzę, że to powoli będzie przynosiło efekty...
Tak, moja firma tez generuje wiele kosztów, a często do niej dopłacam. Ale godzę się na to, bo cieszy mnie to co robię i rozwijam się, i spełniam marzenia. Może kiedyś będę miała dość, albo dojdę do wniosku że za duże koszty, ale na razie nie. Może dlatego tak boleśnie mi się czyta to co piszesz.
UsuńElla-5
Och, Aniu... Robisz piękne rzeczy, nie daj sobie odebrać wiary w sens swoich poczynań.
OdpowiedzUsuńNie dam :*
UsuńBozszsz! Aniu! rozgladnij sie wokol siebie, porownaj sie z innymi kobietami, i zastanow sie nad soba, nie wierze, zebys nie doszla do wniosku,ze jestes niezwykla , niepowtarzalna, godna podziwu...a jezeli inni nie zdaja sobie z tego sprawe to oni tracą....Przestan sie zameczac, rob to co Ci przynosi zadowolenie, Twoje zycie, Twoje spelnianie sie...
OdpowiedzUsuńTrudna jest dla mnie konfrontacja z negatywną oceną, bo wyrażają ją osoby mi bliskie, na których przecież mi zależy. A ja codziennie muszę usłyszeć coś dołującego, bez tego chyba dzień byłby stracony ;) Chciałabym, żeby byli ze mnie dumni. Starsza córka chyba jest, mąż i młodsza jeśli są, to mocno się kamuflują...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Oni" doskonale wiedzą i czują, że to co robisz w ramach fanaberii, jest świetne.
UsuńMagdo, kochana.
UsuńAnia, "zazdraszczają" Ci. Nie słuchaj takich ludzi, chociaż to niełatwe, skoro masz takich w swoim najbliższym otoczeniu.
OdpowiedzUsuńWydrukuj sobie życzliwe komentarze i wracaj do nich za każdym razem.
Ci ludzie to moi bliscy, zależy mi na nich. Dlatego właśnie piszę, że chciałabym udowodnić...
UsuńNie udowodnisz, rób swoje.
UsuńMoże się kiedyś przekonają, a może nie.
A może to trzeba obśmiać? Np. - "dziś jeszcze nie usłyszałam że to fanaberia? "
"Uwielbiam robić swoje kosztowne fanaberie. Nie chcę nigdy dorosnąć"
Nie wiem, szukam sposobu w jaki by można zareagować (jeśli nie chcesz walnąć w mordę, bo pierwsza taka reakcja mi przychodzi do głowy:)
A widzą twoją radość, zaangażowanie? Jeśli widzą i tak mówią to na prawdę świństwo.
Ella-5
Czuję się winna, bo poprzedni rok, choć ogólnie pełen dobrych zdarzeń, był słabszy finansowo - na skutek reorganizacji odpadła mi współpraca z jedną z instytucji, która była dla mnie istotna. Trochę trwało, zanim w to miejsce na dobre zaczęło wchodzić co innego. Biorę też dodatkowe rzeczy, żeby "odrobić" ten ZUS, który rzeczywiście jest sporym obciążeniem.
UsuńA serię "Tangere" finansuję w stu procentach sama, dlatego też ważne jest, by książki się sprzedawały. Piszę o nich na blogu i fb, ale to jest proces rozłożony na miesiące, tak jest przy książkach...
Nie usłyszysz od niego nic dobrego.
OdpowiedzUsuńNie licz na to, Aniu.
Ten, kto serwuje Ci takie komunikaty najpierw musiałby się przyznać do błędu, a tego wszak nie zrobi.
Strasznie przykre jest to, co musisz znosić...
Nie wiem, czy mój komentarz jest wsparciem, ale ja kibicuję każdemu, kto chce się rozwijać, cieszyć życiem, oddychać pełną piersią - i mam ochotę strzelić z liścia każdemu, kto takiej osobie "bezinteresownie" przeszkadza.
Nie, zdecydowanie nie żyjemy po to, by zadowalać innych.
NIE.
:***
Dorotheo - oczywiście, że Twój komentarz jest wsparciem.
UsuńDziękuję :*
Nie znam Pani osobiście ale można wyczuć niesamowite ciepło bijące od Pani,takie że chciałoby się przytulić:))
OdpowiedzUsuńI proszę pamiętać że na klawiaturze między literami R,a U jest ukryty najzdolniejszy i najpiękniejszy człowiek świata. Tylko proszę dać mu szansę w to uwierzyć.Miłego dnia.Joanna.
Dziękuję :) Spojrzałam na klawiaturę, bo nie znam jej na pamięć, i... To bardzo miłe :*
UsuńAniu, robisz rzeczy ważne, mądre i potrzebne.
OdpowiedzUsuńI nie tylko dla siebie je robisz, nam wszystkim, swoim studentom, czytelnikom, bywalcom wystaw dajesz mnóstwo wiedzy, dobra, wrażliwości, emocji.
Nie pozwól zniszczyć znakomitości i piękna, które masz w sobie i rozdzielasz hojnie!
Finanse może są ważne, ale są rzeczy znacznie ważniejsze!
Koniec i bomba
kto nie wie, ten trąba!
Wiesz - piszę o tym wszystkim, bo czasem ta gorycz jakoś się przelewa...
UsuńDziękuję za ciepłe słowa, za wsparcie :*
Wcale Ci się nie dziwię! Słowa ranią, czasem bardzo dotkliwie.
UsuńNie daj się! :*
Aż mnie w dołku ścisnęło i nazwę po imieniu: to jest znęcanie się psychiczne.
OdpowiedzUsuńJak można osobie najbliższej mówić takie rzeczy, zwłaszcza jeśli się osobiście na tym nie traci!!!
Podziwiam Cię Kobieto, Twoją wrażliwość, zdolności, umiejętności i trwanie mimo wszystko. Wierzę, że dasz radę, że któregoś dnia złośliwości spłynął jak woda po gęsi i poczujesz się wolna. Wolna od pragnienia akceptacji tych, którzy Cię krzywdzą.
Przepraszam za szorstki ton wypowiedzi, ale mnie poniosło.
Mąż jest... dobrym człowiekiem. Nie umie pewnie inaczej. Możliwe, że to taki sposób dbania o rodzinę - takie dostał wzorce reagowania.
UsuńInna sprawa, że ja nie muszę tego akceptować. Coraz bardziej o tym wiem.
chyba wszystkomądre zstało juz napisane
OdpowiedzUsuńpodejrzewam, ze sie tego tekstu nie doczekasz, nie usłyszysz miłych słów
lepiej chyba przestać na nie czekac..
Wiesz, jak czasem bywam "chwalona", to jest tak, jakbym dostawała nagrodę, grzeczna Ania. Mąż zaczyna być miły, jak mam dobry finansowy czas. Ale ja potrzebuję wsparcia w tych słabszych momentach. A wtedy nie ma na to szans.I potrzebuję wiary we mnie, zaufania...
UsuńPodziwiam Twoja wrazliwosc, to cos dla mnie niedoscignionego. Wrazliwi ludzie maja duzo ciezej w zyciu, niestety. Nie wiem co wiecej Ci napisac ale z calych sil trzymam za Ciebie kciuki.
OdpowiedzUsuńLidko, dziękuję:*
UsuńA ja zwracam uwagę na to, że mimo kłód trwasz w tym nieugięcie ! Domyślam się, że jest to dla Ciebie bardzo trudne, bo przyjemna i potrzebna jest akceptacja najbliższych. Ale wbrew pozorom jesteś bardzo silną Babką !:) A najważniejsze jest to, że jesteś pewna swoich celów. Bo to, że robisz bardzo dobre, potrzebne rzeczy, powiedziałabym WIELKIE rzeczy, to oczywista oczywistość :) ... a mąż, który jest miły, jak żona więcej kaski da, to nie jest ulubiony tym męski :)
OdpowiedzUsuńAha, zapomniałam dodać, że my Aniu ławom za Tobom :)
Usuń:) Dzięki. Ciekawe, co by było, gdybyście przybyły.. :)
UsuńWiesz pomaga mi pewnie trochę, że jestem uparta i trochę egocentryczna...
I tak trzymaj :)
UsuńZaglądałam wcześniej, ale nie miałam czasu na komentarz. I trochę też nie wiedziałam, co napisać, Aniu. Przypomniałam sobie o tym wpisie, kiedy wracałam z zajęć, a więc z miejsca, w którym czuję się... na miejscu - z zajęć z dziećmi i końmi. I znów zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym napisać. I co? I chyba tylko to, że nie możesz zaprzestać robienia tego, w czym widzisz sens, co kochasz i co robisz dobrze, z miłością i zaangażowaniem. Nie warto poprzestawać na tym, czego oczekują od nas inni, zwłaszcza ci, którzy nie rozumieją, nie próbują zrozumieć naszych potrzeb. Spełniaj się, Aniu, spełniaj swoje marzenia, bo to wielka wartość, z której powstają nowe wartości, które z kolei wypełniają miejsca, których dzięki temu już nie mogą zająć rzeczy małe, byle jakie lub zwyczajnie złe.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno.
♥
Jolu :*
UsuńDzięki za komentarz i za rozmowę :*
Nie wszystko jest przeliczalne na pieniądze, ale nie wszyscy to rozumieją...Szkoda, szkoda to wielka dla nich i dla nas - romantyków, minimalistów.
OdpowiedzUsuńA może Twój mąż Ci zazdrosci tego polotu, tych pejzaży, które Ty dostrzegasz a on nie, tych sukcesów poetyckich? A z zazdrosci bierze sie niedowartosciowanie, wyrzuty, ze to nie jemu czy dzieciom np. poświcasz czas, ale "fanaberiom"?
Jednak trzeba mieć te fanaberie. To częśc nas. Nie mozna sie siebie wyrzekac bo to droga do depresji.
Ściskam Cię mocno Aniu i zycze by sie to choć troche polepszyło. Wiem, jak wazne jest wsparcie ze strony bliskiej osoby...
Myślę, że gdybym zgodziła się zamknąć firmę - mogłabym potem nie mieć siły, by zrobić cokolwiek... Pomijam już fakt, że nie tylko nie wydawałabym książek, ale także nie mogłabym współpracować z niektórymi wydawnictwami jako redaktorka. A poza tym już mam zawartą umowę grantową z Uniwersytetem, której nie mogę zerwać, więc to jest wszystko dziwne...
UsuńNie sprawdzam się podobno prawie w żadnej dziedzinie...
Aniu, nie bij głową w mur - bo tylko Ty cierpisz a mur stał i stoi nadal. Znasz swoja wartosć. Ona rośnie. Nie daj sobie tego odebrać za żadne skarby.
UsuńP.S. A czy on nie czyta aby Twego bloga? Żeby Ci to wszystko jeszcze bardziej nie zaszkodziło...Choć moze i potrzeba Ci jakiegos trzęsienia ziemi...
Może czytać, jeśli tylko zechce. Ale nie chce. Myślę, że go to po prostu nie bardzo obchodzi
UsuńI wiesz - nie wiem, czy chciałabym, żeby to przeczytał, czy nie. Zawsze staram się go zrozumieć, uwzględnić punkt widzenia, nie oskarżam. Piszę o swoich uczuciach i to oględnie. Nie chcę go zranić.
Myślę, że może zaczyna mi być wszystko jedno.
Aniu, dzieci masz odchowane, pracujesz, zarabiasz. Nie będzie lepszego czasu na realizowanie swoich pasji, marzeń. To takie logiczne. Chociaż te pasje mogą przynieść nawet straty finansowe, masz do tego prawo. A najważniejsze jest to, że są ludzie, którym Twoja praca i twórczość dają radość, są ważne. Może drukuj czasami komentarze pod postami i podrzucaj "Onemu" na stół w kuchni, żeby szykując sobie śniadanie, zerknął:) Może zrozumie? Z całym szacunkiem dla niego.
OdpowiedzUsuńPodrzucania komentarzy nic by nie dało. To już przerabiałam - pokazywanie, że komuś coś się podoba...
UsuńA moje fanaberie nie przynoszą strat. Można by powiedzieć wprawdzie, ze kiedy robię zdjęcia, to nie robię czegoś bardziej pożytecznego. I tak z każdą rzeczą... Eh...
A ka wlasnie podziwiam Twoja pasje i konsekwencje.. To piękne die realizować a nie tylko narzekać, działać a nie szukac wymówek
OdpowiedzUsuńPieniadze sa po to by je wydawać.
Nowy ciuch czy nowy grat nie dałby ci tyle szczęścia co Troja zrealizowana pasja.
Wiem jaka radość daje tworzenie
Choc ja to inny kaliber jestem:)
Tworzenie jest czasem jak oddychanie, prawda? Nie zawsze, ale często.
UsuńAkceptuję, akceptuję, akceptuję. Tata
OdpowiedzUsuńWiem:***
UsuńPiękne jest to co robisz i że konsekwentnie realizujesz marzenia... :). Akceptację musimy sobie dawać czasem sami... wewnętrzny dorosły/rodzic wewnętrznemu dziecku... Ćwiczę to już jakiś czas. Z powodzeniem :).
OdpowiedzUsuńWiem - to taki paradoks: im bardziej dasz sobie to sama, tym bardziej dostaniesz też od innych...
UsuńTaty słuchaj, Aniu! :-)
OdpowiedzUsuńJa podziwiam Twoją wrażliwość i to, jaka jesteś dzielna! :-)
Dziękuję, Ewo!
Usuń