Wędrowna kobieta powróciła do miejsca stałego zamieszkania. Po czterech dniach i trzech miastach.
Lubię wiatr we włosach, chrupiące bagietki na dworcu w Katowicach, różny w różnych miejscach głos ulic, chodników i placów. Lokalne niuanse w słowach i gestach oraz - wszędzie podobny zapach azjatyckich knajpek :)
A teraz lubię - na chwilę - zwinąć się w kłębek na tej samej niepościelonej tratwie, z tym samym niewielkim psem przytulonym do łydki albo stóp, z tym samym ruchomym cieniem zaokiennego modrzewia. Który zawsze tak samo gładzi kontur postaci na zdobiącym ścianę obrazie zatytułowanym New Place.
I wtedy, w ciszy, te nowe miejsca, które sobie przywiozłam, układają się w korytach starych rzek.
Paczaj, ja też tak mam, tylko nie potrafię ubrać tego w takie piękne słowa!
OdpowiedzUsuńja tak nie mam, ale też tego nie umiem ubrać w takie słowa:))
UsuńPaczam, Hano!
UsuńRybeńko :*
Ja mam tak samo. :)
Usuń:)
UsuńNo pieknie, rzeczywiscie...Aniu czy Ty kobieto wedrowna pamietasz, ze ja mam Twoje hafty?
OdpowiedzUsuńPamiętam, a to oznacza... że chyba w końcu do Ciebie przyjdę :)
UsuńA ja doszłam do wniosku, że bardzo lubisz bagietki ! Słyszałam o ciasteczkowym potworze, choć nie mam pojęcia o co w tym chodzi :) O bagietkowym nie słyszałam !
OdpowiedzUsuńPrzytulać się do swgo piesa i kota też lubię ! Zawsze ! Bez względu na okoliczności. ... Jak ja się kiedyś bałam ruchomych cieni zaokiennej lipy ! Wyobraźnia szalała !
Ostatnio odkryłam nowy rodzaj - długi i szczupłe, z kozim białym serem, rukolą i suszonymi pomidorami. Mniam :)
UsuńMniam :) Spróbuj też z masłem kozim !
UsuńNie wiem, czy mają :)
UsuńMówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej,
OdpowiedzUsuńa Ty tak pięknie o tym piszesz Aniu!
Nawet nie wiem, czy w domu najlepiej... ja mam wrażenie, że trochę noszę dom ze sobą. Ale od czasu do czasu potrzeba miejsca, które nie dostarcza nowych bodźców, żeby zobaczyć, co dzieje się w "samym człowieku" :)
Usuńpięknie to napisałaś...
OdpowiedzUsuńaż POCZUŁAM
:*****
i dziękuję za przesyłkę... dotarła :) :*******
Usuń