Po wczorajszej całodzienno-nocnej pracy bolą mnie mięśnie ramion.
Na szczęście był P. i poddał je wyrafinowanym torturom, więc przyznały się do winy i obiecały poprawę.
Tym razem pies nie przyniósł P. żadnego prezentu. To dlatego, że wczoraj przejrzałam jej plan i przyłapałam na próbie ukrycia pod materacem pieroga z mięsem.
Ogólnie nastrój mam w sam raz na to, by po raz pierwszy wstawić wiersz. Sprzed kilku lat, zresztą.
Nadzieja
mam skrzydła
które jutro zwiędną
a pojutrze
będą je znowu tkały
pracowite łapki neuronów
w rozpiętej na krosnach
szarej osnowie
szara materia
tu zenit tam nadir
like it. szczególnie te neurony istoty szarej miedzy zenitem a nadirem.
OdpowiedzUsuń(a o nadziei pisze pracę mgr. Zbieram o niej różne cytaty. Czy mogę i Twój wiersz przygarnąć?)
OdpowiedzUsuńPoczułam się zaszczycona:) Był chyba drukowany, więc w razie potrzeby podam Co adres bibliograficzny.
UsuńAnia, bedę bardzo wdzięczna. Mam też do Ciebie pewną sprawę właściwie pytanie, czy mogłabym jakoś majla Ci wysłać? Nie mogę znaleźć na stronie (może ślepak ze mnie). Mar
Usuńi pomyśleć, że pracowite łapki neuronów mogą być symbolem nadziei;)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba ten wiesz:)
jak piesio i katar?
OdpowiedzUsuń