Dziś nadal lato. A może nawet bardziej.
Miałam jechać na angielski.
Wstałam rano, wyprowadziłam psa, zjadłam śniadanie, zaczęłam
robić makijaż i... zdecydowałam że nie jadę.
W ciągu dnia śpię – a raczej trwam w półśnie. Takie wakacje od czasu. Rozciągam sekundy.
Na popołudniowym spacerze z psem buszowałam w krzakach dzikich róż. „Nie możesz usiąść?” – wyszeptałam do pszczoły. – „Gorące powietrze, pachną kwiaty wiśni, a ty latasz”.
Kort tenisowy za oknem to też kapsuła poza czasem. Piłeczka i jej echo.
tez tak mam z pszczołami,ale najbardziej lubię trzmiele:>
OdpowiedzUsuńtez tak mam z pszczołami,ale najbardziej lubię trzmiele:>
OdpowiedzUsuńO tak, trzmiele są... aksamitne:)
Usuńładnie napisane.
OdpowiedzUsuńTo kwietniowe lato tak działa...
UsuńA ja ciągle jeszcze myślami w poprzednim poście - ta kawa ze Starszą mi przypomina moje kawy z Tatą. Są takie sytuacje, które są absolutnie najważniejsze na świecie - do takich należy chodzenie z dorosłym dzieckiem na kawę.Sciskam Cię Ani
OdpowiedzUsuń