Zaczął się festiwal Ciało/Umysł, moje ulubione święto.
Transcenduję wówczas jak co roku lekko, jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią.
Wystarczy mi tyle.
Wczoraj obejrzałam spektakl Jérôme’a Bela, gwiazdy tej
edycji. Tym razem przygotował przedstawienie wraz z teatrem Hora ze Szwajcarii.
Grają w nim aktorzy i tancerze niepełnosprawni.
„Lubię patrzeć” – taki jest w tym roku temat przewodni festiwalu i Bel ze swoim zespołem wpasował się
w to jak nikt.
W przedstawieniu pokazuje casting, to, jak dobierał uczestników,
jak ich oglądał, powoli, po kolei, jak oni mówili o sobie, jak przedstawiali
taniec według własnej choreografii do wybranej przez siebie muzyki. Akcja rozwija się wolno – najpierw każdy z jedenastu aktorów wychodzi na scenę, by trwać na niej
w milczeniu parę chwil, potem wszystko się powtarza, tym razem z dodatkiem
słów. A potem zaczyna się taniec, zawsze kończony brawami widowni.
Właściwa akcja spektaklu, moim zdaniem, nie dzieje się jednak wyłącznie na
scenie, lecz właśnie także na linii pomiędzy występem performera a wzrokiem i reakcją
widza. Uwypuklony, wyjęty jakby na dłoń proces patrzenia przestaje być tylko
przezroczystym narzędziem, za pomocą którego ujmujemy świat w schematy, nabiera
cech przedmiotowych: możemy widzieć to, jak patrzymy.
Niektórzy z aktorów Hory tańczyli dobrze, niektórzy budowali
dobre show, część jednak zachowywała się nieporadnie, niemal jak małe dzieci. I
tak właśnie byli oceniani.
Czy jednak w naszych brawach i okrzykach usłyszeliśmy ton
protekcjonalny? Czy reakcję dostosowaliśmy do oczekiwanego, społecznie przyjętego
sposobu postrzegania niepełnosprawności? Czy jeśli coś było śmieszne, nie
zastanawialiśmy się przez chwilę, czy wolno wybuchnąć śmiechem? Czy niektórzy z
aktorów nie udają bardziej niepełnosprawnych, jak Peter Keller, który na koniec
swojego numeru mruga do nas porozumiewawczo? A jeśli ktoś wystawia nas na
próbę, czy robi to zespół Hory, czy geniusz Jérôme’a Bela?
Disabled Theater cały
czas przesuwa granice i ciągle każe pytać, zastanawiać się, gdzie jest granica
twórczej wolności, jaka jest relacja między odgrywaniem przygotowanej roli a
prezentowaniem samego siebie: czy niepełnosprawnym przysługuje tylko to drugie,
czy jednak mają prawo, jak każdy artysta, zwodzić nas i pokazywać zmontowany
obraz, który jak lustro pokazuje nam nas – obnażonych. Czy na to też lubimy
patrzeć?
Ania, jak Ty mądzre piszesz, Ty naprawdę to rozumiesz!
OdpowiedzUsuńzazdraszczam, ja, ignorantka.
Nie podśmiewaj się ze mnie skrycie, wal prosto z mostu ;)
UsuńAnia, obawiałam się, że tak to odbierzesz
Usuńa ja serio, czytałąm ze trzy razy,
jak na twoje posty to normalnie opasły tom
zatem ile w Tobie emocji w tym temacie!!
Tak, z emocjami to prawda. Taniec to rodzaj sztuki, który najbardziej do mnie mówi. Mogłabym napisać o wiele więcej, ale chciałam się ograniczyć ;)
UsuńW tej edycji idę jeszcze na dwa spektakle :)
aż chciało by się, po tak niesamowitej zachęcie, zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńileż znaczy dobra recenzja!
Też tam byłam. Wzruszyło mnie to przedstawienie. Podobne rzeczy robi Teatr 21. Nie mówię po angielsku ani po niemiecku, rozumiałam piąte przez dziesiąte, ale kiedy tańczyli - robili na scenie to, na co ja odważam sie tylko w domu, gdy jestem sama - to było nadzwyczajne. Ola
OdpowiedzUsuńTeż o tym myślałam, w ten sposób przedstawienie docierało gdzieś do trzewi, że widziało się samą siebie skrywaną skrzętnie...
UsuńAle trafiłaś! Przez całe lata przebywania z niepełnosprawnymi obrosłam zapewne w różne mechanizmy obronne i słodkie protekcjonalne tony. Ja tego nie widzę, oni na pewno czują. No właśnie, śmiać się gdy jest śmiesznie? Przecież uczymy nasze dzieci - nie śmiej się, ten pan nie potrafi poruszać się inaczej. Dopiero Paweł jakoś mnie odblokował z tej śmiertelnej powagi. Ale ale, nie napiszę jak, bo by było niepoprawnie :)
OdpowiedzUsuńJeżeli są artystami, niech nas zwodzą jak mają ochotę. Niech się wznoszą ponad swoją niepełnosprawność i niech wokół niej lawirują. Niech sobie robią z nas jaja, a my z nich. Tylko jak wyczuć kiedy można? ...
To chyba jest temat Bela, ta dialektyka w postrzeganiu: między schematami i ich przekraczaniem. Co jest bardziej ludzkie - ich kultywowanie czy przekraczanie? Bo przecież uwolnienie się jest także niebezpieczne, możemy przestać mieścić się w konturach i stać się jak człowiek-chmura Gormleya
Usuń(http://www.antonygormley.com/sculpture/chronology-item-view/id/2412/page/342#p1)
Może kondycja ludzka tkwi w tej dialektyce i jej widzeniu...