Nie wiem, skąd jest ta niemoc.
Niemoc, co nie pozwala wejść w rutynę, uznać pewnych czynności za składnik dnia po prostu. Codziennie odkurzyć, uprać, poskładać, zetrzeć...
Obiad...
Wiem, że jak jest mój tydzień, to muszę coś wymyślić, ale to też nie idzie gładko. O której zacząć, co dzisiaj, a może w ostatniej chwili coś zamówić czy kupić naleśniki. A czasem, jak mi się zechce, wykwintne pracochłonne danie.O którym nic nie wiem dnia poprzedniego.
Dni trzymane luźno, bez wodzy i siodła.
Czemu czasem zrzucają mnie na tratwę, pod koc? Zanim zrobię cokolwiek?
Tylko praca - praca nadaje kształty.
Myślę o środku.
Środku mnie.
Jesteś tam?
właśnie dlatego nie lubię lutego, za niemoc jaką mi podstawia pod nos
OdpowiedzUsuńuśmiechy posyłam
Dziękuję za uśmiechy, przydadzą się:)
UsuńTo u mnie chyba nie kwestia lutego - ten jest w porządku.
Godzisz się tylko na taką pracę, którą sama wybrałaś. Która jest Twoja w głowie i sercu.
OdpowiedzUsuńNie masz zgody na te obowiązki, które przychodzą jakby z zewnątrz. Nie bierzesz ich "za swoje".
Może to nieświadomy protest song, wobec perfekcyjnej babci, mamy?
A wiesz, że to ma sens? Wygląda na odcięcie rutyny, niezgodę na automatyzm...
UsuńPodejrzewam Magdo, że masz rację.
UsuńChoć przeciwko komu lub czemu - to sprawa dyskusyjna...
chciałabym tak czasem zaprotestować...
OdpowiedzUsuńJa czasem chciałabym przestać...
UsuńSama nie wiem.
Aniu tez tak mam. Bo ta zabawa w dom czesto jest nudna. Jako dzieci bawilismy sie w to co nam w duszy gralo. A tu ciagle bawimy sie w gotowanie. Ciagle te same pytania co do gara, co do geby? Gotowe nalesniki brzmia bardzo dobrze. ;)
OdpowiedzUsuńLolu gotowym naleśnikom mówimy NIE ;ppp
Usuńnie ma to jak własnoręcznie usmażone i nafaszerowane swoim farszem,wiadomo z czego:)))
Wiesz, trzeba mieć zaufane źródło...
UsuńAle ani mąż, ani Młodsza nie tolerują kupowanych.
I tu u mnie nie chodzi tylko o gotowanie - zresztą mamy z mężem podział: tydzień on, tydzień ja, i to trochę ułatwia sprawę.
Chodzi o całe tzw, prowadzenie domu. Przez prawie 27 lat nie wdrożyłam się. Każdy dzień jest podejmowaniem tego zadania od nowa, często w sposób nieudany.
u mnie czasami pomaga kieliszek wina i nastrojowa muzyka.
Usuńi jakis nowy przepis.
ale sa dni, ze trudno, nie bedzie swiezego, cieplego posilku.
moi tez nie lubia mrozonych naleznikow (a ja bardzo, pyszne z serem. ;)) i trudno, wtedy jest pizza albo chinskie.
A cale to prowadzenie gospodarstwa domowego to zmudna, nudna syzyfowa praca.
u mnie maz gotuje w weekendy. Masz lepiej! ;)
Z kieliszkiem chyba spróbuję. I z muzyką:)
UsuńCzasami dopada nas proza życia.....
OdpowiedzUsuńJesteś zmęczona emocjami,minie kochana:)
To nie jest kwestia tego czasu - to kwestia permanentna...
Usuńwiem,wiem Aniu taki cykl ciągle sie powtarzający może wprowadzić w marazm ;p
UsuńWłaśnie...
Usuńalez to nie jest "niemoc"!
OdpowiedzUsuńtego co nie pozwala Ci wejsc w te rutyne wszyscy powinni Ci zazdroscic!
ze mna na czele!
kiedys probowalam zyc swiadomie ze wszystkimi tego obowiazkami, wiesz jakie to dopiero meczace!
masz trawe pod kocem?
fajnie:))))))
Na tratwę (czyli mój materac), nie trawę. Pod kocem na ten moment mam jakieś psie kłaki...
UsuńI wiesz to pociąga niestety za sobą prosty fakt - mam bałagan. I nie umiem się tym nie przejmować...
Lamuś:DDDD
UsuńTrawa pod kocem:))))))
Mogłoby być miękko i pachnąco, ale skąd teraz wziąć fajną trawę?
Usuńmysle ze w Wawie nie trudno:)
Usuńnie umiem czytac..buu
ale zaraz tratwa z lekkim kolysaniem mi sie kojarzy
balagan rzeczywiscie pozera energie
Bałagan pożera, sprzątanie pożera, a bałagan robi się od nowa...
UsuńI co robić?
Chyba się upić:))))
UsuńBalagan robi sie sam, a porzadek jest sztucznym tworem.
Usuńtrzeba zyc w zgodzie prawami natury :))
Tak... ale upić się i tak można:)))
Usuńprzed sprzataniem - lepiej idzie:)
UsuńCzyli jutro! Dziś przed chwilą nabrałam ochoty na płatki owsiane na mleku, więc sobie ugotowałam i pożarłam. Tak mnie czasem nachodzi :)
UsuńUwielbiam płatki owsiane:)
UsuńTo ja też jutro posprzątam :))
Aniu,nie masz charakteru perfekcyjnej pani domu(i dobrze) i przyjmij to do wiadomości jak kolor oczu,nową zmarszczkę i już.Przecież rodzina nie zna cię innej,kocha jaka jesteś:) Skoro odchowałaś dwójke dzieci,to jesteś świetnie zorganizowana;)))
OdpowiedzUsuńMasz w zasadzie rację - jak dzieci były małe, wymuszały pewne czynności; trzeba było wstać, nakarmić, przygotować, dowieźć, przywieźć. Takie ramy. I jakoś to wszystko się nie rozpadło. Ale świetnie zorganizowana to raczej nie...
UsuńNo a mój mąż ciągle ma nadzieję, że czegoś się nauczę ;)
Aniu ,rozumię cię bardzo dobrze....żyję w zupełnie innym świecie,gdzie oczekiwania wobec kobiet są większe,mentalnośc chwilami mnie powala,dośc kiepsko się spisuję.Generalnie olewam to.Czasami jednak wpadam w panikę,że to czy tamto nie zrobione,tego czy tamtego nie umię.Mam wrażenie,że żyję na pograniczu.Nie wiem czego.
UsuńNie wpasowałaś się w ten świat?
UsuńWzorce kulturowe mocno cisną. Zastanawiam się czasem, czy umiałabym się zupełnie nie przejmować...
Ja uciekając od wzorców kulturowych ,w które szczególnie mój tato próbował mnie wcisnąć ,po prostu nie założyłam rodziny . Była ze mnie taka Piotrusia Pana ,ale w końcu musiałam dorosnąć . Zresztą w moim wieku to już najwyższy czas ;) Jakość sobie radzę z tą moją dorosłością ;)
UsuńA ty Aniu powinnaś po prostu mieć....żonę ,wiem że czytujesz WO to chyba będziesz wiedziała o co mi chodzi :)
Założyłam rodzinę, bo się zakochałam, niewiele myśląc. Dwa miesiące po pierwszym spotkaniu:) Miałam 20 lat. No i bardzo chciałam mieć dzieci. Ale nie bardzo dorosłam.
UsuńCo do żony - możesz mieć rację. Mój mąż bywa nią czasami - ale rzadko:)
nie mam wątpliwości, że jesteś tam :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :***
UsuńAniu, jestem taka zmęczona, że posyłam ci tylko buziaczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Gosiu, przytulam:*
UsuńI odpoczywaj :)
Lubie ta swoja niemoc...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
I tak trzeba!
UsuńAniu, Ty dużo pracujesz zawodowo, więc skąd masz mieć siłę na prozę życia???
OdpowiedzUsuńWiem, ze lubisz pracować w nocy, ale organizmu nie oszukasz i potem w ciągu dnia trudno by organizm pracował na pełnych obrotach. Gdzieś czytałam, że zarwanej nocy nie da się bez uszczerbku odespać, to tak nie działa.
Pewnie tak - do południa, a nawet nieco dłużej, nie bardzo mogę sensownie działać...
UsuńA ja bym chciała tak umieć wszystko sobie poukładać. Przydałoby mi się to. Chociaż tak może nie co do minuty, ale wstać rano i wiedzieć, że człowiek nie budzi się w bałaganie, ma jakiś tam rozkład dnia. Może kiedyś się uda :) Pomyślę o tym jutro ;)
OdpowiedzUsuńJa nawet bym chyba nie chciała. Plany mnie przerażają. Rozkłady dnia nie dają spać :)
UsuńMoże też prawda. Tęskni się za tym, czego się nie ma, a w sumie niekoniecznie okaże się to fajne ;)
Usuń