Zrobiłam dwadzieścia cztery.
Zostały mi jeszcze cztery.
Najwięcej czasu zajmują takie, na których jest po kilka fotografii o różnych "fantazyjnych" rozmiarach.
Rodzina wróciła.
Marudziła tylko trochę.
Mąż oczywiście wszystko to zrobiłby szybciej i lepiej ;)
Dziś dla odmiany bolą mnie stopy. Hmm...
PS. Nie zaglądałam dziś do Ulryka
a ja myślę, ze tylko Ty jesteś w stanie włożyć w to najwięcej serca
OdpowiedzUsuńprzecież to Twoje dziecko:)
pierwsza? :)
Cóż to będzie za wystawa! Ach! :))
OdpowiedzUsuńAch, to taka produkcja na większą skalę:-).
OdpowiedzUsuńAle jak tak możesz bez wsparcia widokiem Ulryka?... ;)... To zostaw, niech mężu zrobi?
OdpowiedzUsuńno i nie zdążę... myślałam, że uda się wyjechać już, coś wypadło, wpadło i dopiero pod koniec tygodnia, i znów nie do Wawy...
OdpowiedzUsuńNo to niech Mąż zrobi te brakujące :)
OdpowiedzUsuńOlga jak zwykle mysli logicznie. :)
Usuńi jak Ci idzie, Aniu?:)
OdpowiedzUsuńwszystko zapięte na ostatni guzik?
:*
Trzymam kciuki posyłam ciepłe myśli .... będzie pięknie :*****
OdpowiedzUsuń