Czy daję sobie radę?
Nie wiem, czy jestem silna; czuję czasem, że słabość czai się za drzwiami.
Bywa, że w środku siebie drżę.
Uciszam to pisaniem i czytaniem, ale czasami wiem, że muszę położyć się i zamknąć oczy. Dać myślom płynąć.
I przypomina mi się powracający sen: zaczyna się od tego, że czuję się bardzo kochana, i że po chwili to mija, a ja wiem, że musi minąć. I wiem, że to ja sama jestem po obu stronach, to ja przestaję siebie kochać, jak surowy sędzia.
[Sędzia we mnie odzywa się chętnie w chwilach trudnych]
Moje myśli powiodły mnie jeszcze do bloga Schronienia, gdzie kiedyś dałam komentarz do notki o snach. Czułam, że muszę to odnaleźć. I znalazłam.
Latem 2013 roku napisałam tak:
Niedawno śnił mi się Bóg Pisania. Był bardzo duży, z pięknie wyrzeźbionymi mięśniami, ale nie olbrzym – taki na ludzką jeszcze miarę. I w zasadzie mógł być też kobietą. Jednak powiedziałabym, że są w nim obie płcie, a nie, że był bezpłciowy.
Otaczał mnie ramieniem. Jak masz na imię – zapytałam, a on powiedział, że może napisać je moją krwią. Dałam mu palec, ukłuł mnie, i krwią napisał coś. Po chwili zorientowałam się, że to ja piszę, ale kolejne litery były coraz bledsze i w zasadzie wyciskałam je w papierze. Postanowiłam je zapamiętać i pamiętałam na pewno jeszcze parę chwil po przebudzeniu.
Lubie sny, lubię się w nie zapadać.
One niczego nie wróżą i nie szukam w nich wskazówek. Nie miewam też w zasadzie koszmarów.
Mam jednak wrażenie, że we śnie znam siebie o wiele lepiej niż na jawie. jakby otwierało się tajne przejście do tego poziomu mnie, którego na jawie się boję lub nie chcę znać.
Czasem czuję się tak, jakbym we śnie umiała samą siebie utulić, pokochać najgłębszą głębią mnie.
Chciałabym odnaleźć ciepło takiej chwili. Gdy nie muszę zdawać z niczego egzaminu, gdy mogę po prostu być - mądra i głupia, w zachwycie i w cierpieniu. I gdy mnie samej to wystarczy.
To ciepło gdzieś we mnie jest. Tak myślę.
Aniu, nie wiem, jak to napisać... To ciepło w Tobie jest! Na pewno! Poczujesz to, jak... będziesz szczęśliwa. Życzę Ci szczęścia!
OdpowiedzUsuńPoczuję, gdy pozwolę sobie poczuć. Nie tylko wtedy, gdy jestem rozbrojona przez głęboki sen.
Usuń:***
Szczerze Ci życzę, abyś umiała "siebie utulić i pokochać najgłębszą głębią" na jawie, w rzeczywistości. Może nie jest to łatwe ale bardzo możliwe.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wierzę w to.
Usuńpogadamy.
OdpowiedzUsuńPogadamy :*
UsuńJa też lubię sny, ale dla mnie to przesłanie ode mnie samej dla mnie.
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie dla mnie też. Powiedziałabym - sygnały.... Ale myślę, ze mogą mieć różne funkcje...
UsuńBardzo trudno oswoić przestrzeń z brakiem. Jeszcze trudniej pogodzić z nim serce.
OdpowiedzUsuńCiekawe co pozwoliło Twojemu prokuratorowi tak urosnąć. Czym się aż tak nakarmił?
Chyba bardzo mu trzeba soczystego kopa w d
Może trzeba....
UsuńChodzi chyba o to, że poczułam się słaba i głupia. Wiem, że w trudnych sytuacjach szukanie wsparcia na zewnątrz siebie jest normalne, ale po każdej rozmowie, gdy komuś się "żalę", czuję do siebie coś jakby pogardę, niechęć.
A teraz jeszcze boję się lotu samolotem...
I jeszcze wiesz - jakiś cholerny słowotok blogowy mi się wdał... Piszę i piszę jak głupia.
UsuńNie lubisz być różnorodna?
UsuńW tym momencie właściwie nie wiem...
Usuń