- Może nie da rady? - pytam.
- Da, tylko nie chce iść beze mnie - mówi M..
Ciągnę smycz. Lekko, ale psia głowa i tak wysuwa się z obroży. Potem u szczytu schodów. Raz, drugi, trzeci. Na każdym półpiętrze kilka razy. W tym czasie Czarlik zniecierpliwiony ciągnie, już chciałby biec.
Nie będę ci dziesięć razy zakładać - mówię zduszonym szeptem.
Idziemy w deszczu. W ciemności. Przypomina mi się myśl z przeszłości - że zrobiłabym sobie schowek, schowek na człowieka. Najlepiej w jakimś wąwozie, w krzakach. Coś pod spód, jakiś stary materac, z góry brezent albo folia, na gałęziach. Ukryłabym się, zamknęła oczy i tylko bym słuchała kropli deszczu, tak blisko nad głową, ale oddzielone ode mnie. Wilgoć, tej bym się nie pozbyła, ale nie przeszkadza mi, nawet mokry zapach zbutwiałych liści, resztki sierści zwierząt na ułamkach kory.
Ostatecznie wykopałabym sobie norę.
Podobnie słychać deszcz na ostatnim piętrze w Bytomiu - świetlik w dachu byle krople wzmacnia tak, jakby grały werble.
I nocą w namiocie na biwaku w lesie. Mam 11 i pół roku, namiot rozpruł się na granicy z podłogą i śpię połową twarzy na zewnątrz, w mokrej trawie.
Jest ciemno. Wracam z psami M., zabieram moją Lu. Nie chce iść. Chodź - mówię. Chodź, do cholery! - ciągnę ją za obrożę, popycham.
- Nie rób jej tak, zdenerwuje się - mówi M.
- Trudno - już prawie krzyczę. - Ja się zdenerwowałam, to ona też może!
Dygocę w środku, krtań boli od zaduszonego płaczu.
Jest ciemno.
Na niektóre sprawy nic nie mogę poradzić. O niektórych nie mogę przestać myśleć. Nie mam odpowiedniej gęstości siebie, jestem jak czarna mgła, sama sobie siebie zasłaniam.
Siadam do komputera, otwieram plik do redagowania.
To zawsze jest dobre. Teraz też.
- Chcesz zobaczyć coś fajnego? - woła Matylda. - No chodź!
- Chcę.
...
OdpowiedzUsuńAniu.
Usuńtrzeba czasem tą gęstość w mgłę rozpylić
OdpowiedzUsuńmgła jest fajna, czule otula, Aniu
a potem się zmaterializujesz- skroplisz deszczem
i dasz życie silniejszej wersji Ani :)
Może...
UsuńNie wiem :*
Ciężko być spełnieniem oczekiwań innych. W oczekiwaniach jest zawsze jakieś roszczenie. Chociaż w tej sytuacji to chyba bardziej bezradna potrzeba, niż cokolwiek innego. Bardzo ciężko jest być jedyną, na którą się liczy. I pustka wokół.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że nie udajesz anioła w tej misji.
Sama sobie siebie zasłaniam - genialne!
Gdybym była w środku gęściejsza, wszystko byłoby łatwiejsze, jak myślę.
UsuńAle oczywiście wiesz - ze ten post ma warstwy (jak cebula...)
Ciemność mnie boli i światła też.
Ale będzie dobrze, wiem to.
Ale wiesz - twój komentarz tez ma warstwy. Mniemam, ze te same.
Usuń:***
OdpowiedzUsuń:***
Usuń:*
OdpowiedzUsuńAniu, a ja jestem czasem tak gęsta, że aż się dławię od tej gęstości.
OdpowiedzUsuńMoże powinnyśmy się spotkać.
UsuńByłoby miło:)
UsuńWilgoć nie jest fajna. Gorsza od ciemności. Nie lubię. Wolę ciemność.
OdpowiedzUsuńW Warszawie zawsze było mi za sucho...
Usuń