Pociąg Porta Moravica z Pargi czeskiej do Warszawy wczoraj oczywiście się spóźnił, ale to nic - dzięki temu ja się nań w ogóle nie spóźniłam. Wprost naprzeciwko. Mogłam zjeść śniadanie (bo na zajęcia czwartkowe chadzam na czczo), moje ulubione - bagietkę z kozim serem, rukolą i suszonymi pomidorami, wypić kawę, spokojnie kontemplując ruch dworcowy. Dlatego też nie umknął mojej uwadze kloszard z pluszowym zajączkiem, proszący o datki w imieniu tegoż. Wysupłałam złotówkę, za to pan z kafejki zagroził mu wezwaniem ochrony. Na zajączka?!
Gdy pociąg nadjechał spokojnie zajęłam miejsce, po czym dosiadła się do mnie do przedziału ekipa konduktorska - kierownik pociągu i dwie miłe młode konduktorki.
Z panem kierownikiem gadaliśmy prawie całą drogę - o pociągach, dworcach, książkach (nie za bardzo przypadł mu do gustu Archipelag gułag), sztucznej inteligencji, dzieciach, pracy - do tego wszystkiego jeszcze w ogóle o życiu. I myślę, że to szkoda, że takie rzeczy znikają sobie, zamiast się zapisać na dobre w pamięci i trwać. Pozostaje więc może - powtórzyć to sobie. I zapisać jako część naszej Opowieści.
Chciałabym.
A w domu doszłam do wniosku, że chcę zjeść kuleczki mięsno-pieczarkowe w sosie pieczarkowym. I że skoro ich tu i wobec nie ma, to je sobie (i rodzinie) uczynię. Na dwa dni.
Jak zachciałam, tak zrobiłam.
Jest Dobrze - ale Nie Beznadziejnie, jak zwykł powtarzać mój tata i to chyba jest cytat, ale nie wiem z kogo.
Bardzo ładna część opowieści. Przeczytałam z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńJa tez przeczytalam z przyjemnoscia...
OdpowiedzUsuń:)
Usuńostatnio bardzo chce mi się pisać - jeszcze bardziej niż zwykle. A więc dobrze, że to sprawia przyjemność nie tylko mnie :)
ech...Ty to masz wenę :)
Usuńi dar obserwacji
:) Pisałabym więcej - ale boję się, że wystraszę czytelników nadmiarem :)
UsuńLubię takie opowieści.
OdpowiedzUsuńja też. Opowiadać - i słuchać.
UsuńA ja myślę że to dobrze że one tak znikają.
OdpowiedzUsuńByłoby trudno dźwigać tyle wyraźnych wspomnień
Obiektywnie tak, wiem, że tak jest. Ale czasem mi żal, że tyle jest znikania. Że z niego w zasadzie życie się składa. Więc chciałabym przyczepić do różnych chwil i rzeczy taką jakby metkę - że to ważne, że trochę "odchyliło" jakąś trajektorię, jak niezauważone skrzydło motyla w amazońskiej dżungli.
UsuńBo że w nas w środku pracują rzeczy pozornie nieważne i zgubione - jestem przekonana.
Błogi spokój emanuje z tej opowieści :)
OdpowiedzUsuńBłogi? Nie pomyślałabym... ;)
UsuńTeż lubię ten wpis :) Bez wichrów i burz ... uspokajający ... świetny mini reportaż :)
OdpowiedzUsuńZdarzają się takie rzeczy, sytuacje.
UsuńA warstwy powietrza przemieszczają się - to burzowe jest raz górą, raz dołem.
Mnie też się zdarza wysupłać złotówkę. Kocham Cię za to jeszcze bardziej:))*
OdpowiedzUsuńKoniecznie pisz cykl opowieści "pociągowych". Będzie uroczo.
Errato :*
UsuńCzęsto w podróży (ale nie tylko) spotykam ludzi, którzy mają ochotę pogadać. Jak jechałam na wernisaż do Olsztyna, ludzie spotkani w pociągu (brat z siostrą) kupili ode mnie tomik, zażądali dedykacji, a poza tym zjawili się obejrzeć wystawę :)
Aniu, pisz!!!!!! Nie tylko dlatego, że potrafisz. Masz coś więcej, jakąś uważność, która jest bardzo wyjątkowa, tylko Twoja. Ściskam serdecznie. ŻonaMietka
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńOdściskuję wzajemnie :*
Na pewno jest Beznadziejnie Dobrze i tak trzymaj!
OdpowiedzUsuń:)))
Usuń