tak się zaplatam, dziergam, afirmuję i zlepiam.
tak się już rozpoznaję i staję odważnie naprzeciwko powietrza.
i wydaje mi się, że jestem prawie w całości, cząstki me nie odlatują poza zasięg wzroku, albo - dajmy na to - słuchu, jeśli wybiegło im się na drugą stronę pagórka.
taka ania jasna i prosta, ach, och.
A wtedy - cyk - trąca mnie nierozpoznane palcem pod łopatkę, odwracam się z otwartą buzią, a potem milczy pustka, chwieję się.
Jeszcze trochę i żadne "cyk"nie zaburzy równowagi.
OdpowiedzUsuń"Jaskinia" na zdjęciu kryje tajemnicę.
Równowaga - chwiejna.
Usuńpieknie napisane, Aniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Lolu :*
UsuńLubię Cię czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :*
Usuńgroźnie dziś na zdjęciu
OdpowiedzUsuńhipnotyzuje i chce pożreć
a tekst piękny :)
Dziękuję :*
UsuńBardzo lubię tu być..
OdpowiedzUsuńTo dla mnie ważne.
Usuń