środa, 24 lutego 2016

Nocą

Właśnie skończyłam doprecyzowywać.
Uczę się. Czasem na błędach.
Jako podstawę referatu dałam chyba zbyt trudny tekst. Poprosiłam więc studentów, by na następne zajęcia przeczytała go cała grupa, zaznaczając słowa i sformułowania sprawiające problem. Sama też starałam się wybrać, na wyczucie, ewentualne trudności. Preskryptywny, subwersywność, amplifikacja, propriocepcja i jeszcze inne. I właśnie doprecyzować, wybrać odpowiedni sposób wyjaśnienia.
A jeśli spytają o dyskurs? Albo paradygmat? Słowa niby jasne, ale jak masz podać definicję - zawahasz się. Tak zresztą nadużywane, że czasem podstawowe znaczenie gdzieś się zatarło. Słowa, które same bywają podstawą definicji różnych innych słów, wyzbywają się jakby swojej tożsamości, robią się przezroczyste.
To ważne, ale właściwie nie o tym chciałam...
Pod koniec artykułu jeszcze raz przytrzymał mnie tekst Adrienne Rich o oceanie:

Ocean, którego przypływy i odpływy odpowiadają, podobnie jak kobieca miesiączka, fazom księżyca, ocean, który odpowiada płynowi owodniowemu, w którym zaczyna się ludzkie życie, ocean, po którego powierzchni mogą pływać statki, lecz w głębiach ukrywają się potwory, a żeglarzy spotyka śmierć – ten ocean stoi gdzieś pomiędzy ziemią i księżycem w procesie gynomorfizacji natury. Ludzkie oko może dosięgnąć powierzchni oceanu, lecz głębi nie; ocean jest niestały i zagrażający, podczas  gdy ziemia nie […] jest zmienny jak księżyc, nieuregulowany, a jednak niezniszczalny i wieczny.

Tak mi to przylega do mojej wodnej fazy. Wodnych tęsknot. Do studzienek, które zbierają nasze życia - drobiny naskórka, kolonie bakterii, produkty składu i rozkładu. Moje oko przylgnięte do połyskującego podziemnego krążka, rozwibrowanego lustra półtora metra pod kratką. 
Jakby to był taniec ciągle tej samej rzeczy, a przecież tej sprzed sekundy dawno już nie ma. Już zabrała mnie w odwrotną podróż i jestem coraz mniejsza i przebijam owodniowy worek i wydostaję się na drugą stronę, na której być może jeszcze nie zaczął się czas.

2 komentarze:

  1. Podoba mi się określenie oceanu.
    Słowa rzeczywiście trudne, nie jestem już studentką, ale też miałabym trudności ze znaczeniem. Słowa z wiekiem odpływają z pamięci, nieużywane wracają w miejsca gdzie się już nie zagląda.

    OdpowiedzUsuń