Siedzę na schodach w holu Instytucji.
Czekam.
Aby nie tracić czasu, wyciągam plik kartek, zakładam okulary.
Obok białe światło -
przed kamerą młody człowiek opowiada o czymś, dochodzą do mnie pojedyncze słowa.
Robi się ciepło, zdejmuję czapkę, rozpinam kurtkę.
Myślę,
że kiedy nagle wstanę,
moja torba z zepsutym zamkiem potoczy się trzy stopnie w dół,
a jej zawartość wysypie się fantazyjnym jęzorem na zimną posadzkę.
Gdy drżącymi rękami zbierać będę drobne przedmioty,
plik kartek przytrzymywany łokciem wyrwie się na wolność
i widowiskowo przykryje podłogę.
Gdy już się ogarnę,
wychodząc,
przewrócę metalowy stojak z popielniczką.
*
Gdy R. wychodzi z sali konferencyjnej,
wstaję,
przytrzymując łokciem plik kartek.
Torba stoi na swoim miejscu.
Wychodząc, rozglądam się za stojakiem.
Ale nie ma go.
Pewnie nigdy go tu nie było.
Aniu, mam wrażenie, że Twoja głowa nigdy nie przestaje tworzyć scenariuszy:)
OdpowiedzUsuńMoja głowa myśli sobie, że muszę okazać się żałosna i jakoś się skompromitować.
UsuńNa szczęście rzeczywistość jest dla mnie łagodniejsza niż ja sama:)
Jakbym zobaczyła swoje własne scenariusze nastolatki!
OdpowiedzUsuńJa jako nastolatka sądziłam raczej, że jeśli bardzo się postaram, to zapanuję nad rzeczywistością - i nad sobą...
UsuńPóźniej zrozumiałam, że zwycięstwo nad sobą samą to nic innego jak klęska.
haha! w moim środowisku to się nazywa dynamic risk assessment :)
OdpowiedzUsuńImponująco się nazywa:)
UsuńCzy to wszystko miało zwrócić uwagę młodego człowieka, który miał się rzucić na pomoc, zbierać kartki z podłogi i przedmioty ze schodów?
OdpowiedzUsuńJakoś go zauważyłaś, jakoś przecież był ważny.
Niee... to miało służyć samopognębieniu się.
UsuńNawet mi do głowy nie przyszedł taki ciąg dalszy...
Życie w głowie. Znam to. Wciąga. Uzależnia.
UsuńNie, to chyba nie to...
Usuńczasem dopada mnie uczucie, że jestem beznadziejna i wszystko wydaje się to potwierdzać. Również to, że moje ruchy są niezgrabne, że coś upuszczam, w coś nie trafiam. Brak pewności siebie odbija się w ruchach. I tak wczoraj myślałam, że właściwie taki scenariusz powinien się wydarzyć.
Bo moje poczucie własnej wartości jest dość chwiejne i zależy od tylu rzeczy...