poniedziałek, 26 listopada 2012

Wędrując, pytając


Moja mama uczyła języka rosyjskiego przez pierwszych kilkanaście lat pracy w wiejskiej podstawówce. Potem przekwalifikowała się na nauczanie początkowe...
Rosyjski znała bardzo dobrze, bo urodziła się w  łotewskiej republice ZSRR i tam spędziła pierwszych 13 lat swego życia. Rodzice byli Polakami, ale po polsku rozmawiali tylko między sobą.

Jako małe dziecko ciągle miałam wokół siebie jakieś rosyjskie książki: gruby, ilustrowany radziecki podręcznik, który często kartkowałam, nie umiejąc jeszcze czytać; w nim to pojawiał się Lenin jako bohater i przyjaciel dzieci na całym świecie.
Potem zauważyłam grubaśne słowniki, klasyków rosyjskich w oryginale, Puszkin, Dostojewski, Tołstoj, Gogol, Czechow.
Zapadła mi w pamięć ilustracja w książce Diectwo Gorkiego – mały nagi chłopczyk leży na ławce pupą do góry, a starzec zamierza się na niego rózgą.

W piątej klasie zaczęłam uczyć się rosyjskiego – miałam wtedy lekcje z mamą.
Potem pojawił się rusycysta z wykształceniem uniwersyteckim, młody jeszcze, z głową w lokach, o błękitnych, zwykle przekrwionych lekko oczach.
Myślę teraz, że został zesłany, by nie epatować nałogiem, na przytulną placówkę, gdzie w zadymionym wiecznie pokoju nauczycielskim mógł liczyć na zrozumienie.
Od tej pory w zasadzie zaczęło się zapominanie tego, czego zdążyliśmy się nauczyć.

                                                                            *

Do mojej koleżanki – B., przyjechał kiedyś kuzyn ze Związku Radzieckiego. Miałyśmy wtedy 12-13 lat on – kilka lat więcej.

Powiedziałaś mu, że twoja mama jest nauczycielką rosyjskiego – rozszczebiotała się B. – Ja mu na to: „ależ skąd, Ani mama uczy plastyki”. „No to fajną masz koleżankę, rzeczywiście”,  tak mi powiedział...

Opowiadała to z satysfakcją, z poczuciem, że jest górą. Jej kuzyn sądzi, że kłamałam. A teraz pojechał i już zawsze będzie tak myślał, nic już droga Aniu nie odwrócisz.

Dlaczego?
Wiele razy się zastanawiałam.
Nie wyobrażałam sobie, że można tak zrobić.

Parę lat wcześniej rodzice B. wyprowadzili się do miasta oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów, zabrali ze sobą dwóch młodszych synów, zostawiając B. z babcią.
Babcia lubiła czasem zbić B.; kiedyś nawet byłam tego świadkiem.
A pewnego razu, u niej w domu, wzięłam do ręki lalkę siedzącą na łóżku. Złapałam za plastikowe rączki i kilka razy zrobiłam nią „fikołka” w powietrzu.

Wiesz – powiedziała babcia B. głosem cichym i spokojnym. – W tym domu było dużo dzieci, ale żadne, nigdy nie zachowało się w ten sposób.

Wyjęła mi lalkę z ręki.
Zostałam z uśmiechem, nie całkiem pewna, czym zawiniłam.

Wędruję,
badam.
Dlaczego pamiętam takie rzeczy?

10 komentarzy:

  1. Będę jeszcze czytać.
    Pierwsze co mi się nasunęło - badaczem winy nie być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest kwestia decyzji. To wszystko łazi po głowie ze sporą dożą samodzielności. Przychodzi, odchodzi.
      Zauważyłam też, jak trudno mi przeboleć właśnie takie sytuacje, gdy coś można było wyjaśnić, zrozumieć, ale przepadło, nie ma.
      To stale wraca - ale niech wraca, jeśli musi.
      A może to chce być sformułowane właśnie, może napisane?

      Usuń
  2. Ja też będę jeszcze czytać
    Myślę że pamiętasz po pierwsze dlatego, że jesteś niesłychanym wrażliwcem.

    Ja też pamiętam, jak kiedyś na wiejskiej zabawie podszedł do mnie chlopak,o ktorym wtedy śniłam, chciał zatańczyć, a moja kuzynka, w moim imieniu, odesłała go do kąta. Mineły dziesięciolecia, chlopak zdaje się że nawet w więzieniu siedział, nie był wart zachodu, mam swoja miłośc u boku, ale ciągle mi żal, ze chociaż raz z nim nie zatańczyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Cię rozumiem.
      Ze mną na jakimś weselu, gdy byłam chyba 15-latką, chciał zatańczyć, jeden wujek, ja miałam inne plany w tym momencie i jakoś się wywinęłam. Od razu zrobiło mi się głupio, pomyślałam jednak, że jeszcze będzie kiedyś okazja - ale nie było.

      Usuń
  3. przeczytałam dwa razy
    ktoś by nie zauważył, ktoś by zapomniał, wrażliwiec pamięta.
    wspólnym mianownikiem jest przemoc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemoc na pewno. Zastanawiałam się, jak tak można, tak na zimno kogoś bić, tak po prostu to zaplanować i wykonać. To nie mieściło i nie mieści się w mojej wyobraźni.

      Usuń
  4. bo żyjemy we wszystkich czasach przeszłych jednocześnie.
    tylko niewiele osób to widzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Babcia B., gdyby mogła, to by Cię zbiła. a tak - dokopała Ci w inny, równie okrutny sposób. ją też pewnie ktoś kopał. nie raz. a dla Ciebie to musiał być emocjonalny kop. takie zetknięcie z ich rzeczywistościa mentalną.

    OdpowiedzUsuń