Tybinga była ciszą.
Tamten czas był ciszą.
Wyjechałam na stypendium, by w miejscowym uniwersytecie i w pobliskim Marbach przez dwa tygodnie poszperać w bibliotekach.
Oczywiście czasem coś mówiłam.
Na początku była rozmowa z opiekunem naukowym, potem z kierownikiem Literaturarchiv.
Pewnie też odzywałam się w sklepach, w stołówce.
Ale mimo wszystko nigdy tak długo nie milczałam jak wtedy.
Po jakimś czasie miałam to miasto w żyłach, we włosach, w skórze.
Wciąż pamiętam, jak pachniało powietrze.
Zauwazylam, ze gdy jade gdzies sama o wiele glebiej czuje/ poznaje nowe miejsca.
OdpowiedzUsuńJakże trafne spostrzeżenie; mnie też w samotności wszystko zapada głębiej.
Usuńo, tak! chyba zawsze tak jest, nie rozprasza nas czyjaś obecność, można się skupić na odgłosach, zapachach
UsuńTo prawda.
UsuńNasiąkłam Tybingą
Już dawno sama nigdzie nie byłam, a ma to w sobie tyle uroku!
Usuńnie wiem czy Twoje milczenie wynikało z tego, co moje, ale ja tak milczałam jak pojechałam do Stanów i tylko się głupio uśmiechałam i udawałam, że wiem o czym Ci wszyscy zagraniczni do mnie mówią ::)))
OdpowiedzUsuńFakt, że po niemiecku wolę czytać niż rozmawiać:)))
UsuńAle nie, to nie ten powód, znam język jeszcze z dzieciństwa, wychowałam się w środowisku dwujęzycznym:)
Sama nazwa brzmi tak melodyjnie, jak głos dzwonów świątecznych.
OdpowiedzUsuńPojedziesz tam jeszcze kiedyś, czy chcesz pozostawić wspomnienia nietknięte?
Na początku długo tęskniłam za tym miejscem, choć przecież to były te dwa tygodnie tylko. Śniło mi się nawet. Potem przestało, ale to jakoś znamienne jest. Miejsca szybko staja się "moje".
UsuńWstyd się przyznać, ale nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak Tybinga ;PPP
OdpowiedzUsuńZastosowałam spolszczoną nazwę miasta Tübingen w południowych Niemczech :)
Usuńbywa że pamięć nas kaleczy
OdpowiedzUsuńa bywa że podnosi.