Przypomniałam sobie dziś ciepłość skarpy nagrzanej popołudniowym słońcem.
I jak lubię się położyć twarzą do światła, zamknąć oczy.
Rozpoznaję wtedy miejsce, przez skórę.
Tak jak kiedyś w Tybindze, lata temu,
wracałam wieczorami do domku dla doktorantów, na wzgórzu.
Wspinałam się na skróty i wiedziałam, jak się pochylić i jak ugiąć stopę,
i zawsze w połowie drogi czułam zapach dzikiego zwierzęcia.
Nie wiem, czemu myślałam, że to tygrys.
To raczej koza - powiedziała Ilse, przyjaciółka babci Lisy, która odwiedziła mnie pewnego dnia.
Pamiętam miękki koc na łóżku i duże jasne biurko.
A także balkon - odwrócony balkon.
Duże szklane drzwi otwierały się na rodzaj zagłębienia i dopiero po schodkach wychodziło się na poziom ogrodu. I schodki, i płytki w zagłębieniu przerastał mech.
Odwrócony balkon. Przypomniałaś mi świat dziecka, gdzie wszystko było ciekawe.
OdpowiedzUsuńZadziwia mnie czasem, ile drobnych szczegółów się pamięta.
UsuńA ja zapominam już i dzięki Tobie to wraca...
Usuńno właśnie przypomniałam sobie zapach strychu u moich dziadków :)))
UsuńZapach strychu jest szczególny. U nas strychu nie było, ale u obu sióstr mojej babci był i bardzo lubiłam tam chodzić. A kiedyś przyśnił mi się strych, pełen szaf, wysokich do sufitu i szuflad. I z duchem mojej prababci. I pełen lamp. Najpiękniejszej z nich szukałam potem w sklepach, bo ze snu nie udało się jej przenieść na moje biurko.
UsuńTak pięknie wspominasz ...
OdpowiedzUsuńPrzypomniały mi się migawki z mieszkania babci na Nowowiejskiej. Dziwne to było miejsce i dziwnie się tam mieszkało, bo były to czasy upychania dwóch rodzin w jednym mieszkaniu. Moja babcia uskuteczniała tam wspólnotę z rodzicami Anny Dymnej.
Pamiętam jak skakałam z szafy na wielkie łóżko z pierzyną :)
Ojeju, Magdo! Ja i brat robiliśmy to samo! Tylko że ze stołu, bo szafy w tym pokoju nie było. Mieszkaliśmy jako dzieciaki z babcią i dziadkiem. Bab układała tę pierzynę co rano formowała, napuszała, wygładzała, nakrywała kapą, dokładała równo ułożone poduszki, a myśmy to potem postponowali dzikimi susami. Zgroza! I żeby ukryć zbrodnię, próbowaliśmy zaścielić tak, jak było. Akurat! Nie było szansy... Takie talenty to tylko przed wojną. ;)
UsuńWspólnota z rodzicami Dymnej - no no! :) Swoją drogą, to łączenie rodzin we wspólnych mieszkaniach było pomysłem raczej przeklętym, ale mogę sobie wyobrazić, że bywało i pięknie... :)
To wspomnienie sprzed niecałych dwudziestu lat, z czasów stypendium w Tybindze...
UsuńByłam tam sama i tak zaprzyjaźniłam się z tym miastem, choć to było tylko nieco ponad da tygodnie:)
Dłuższą chwilę się zastanawiałam nad tym odwróconym balkonem. I dalej nie jestem pewna, czy umiem to sobie wyobrazić. Hm, chyba już umiem... :) Zaraz mi się przypomina czas, gdy jako mała dziewczynka pomieszkiwałam u cioci w... pałacyku czy dworku w Suchorzu. Chciałabym pamiętać z tamtego czasu więcej. Tymczasem cioci już nie ma i nikt mi nie pomoże odgrzebać wspomnień...
OdpowiedzUsuńNa piętrze mieszkał Niemiec, staruszek...
Pokój znajdował się na poziomie piwnicy, więc przy oknie "balkonowym" było zagłębienie wielkości sporego balkonu...
Usuńpięknie wspominasz Aniu
OdpowiedzUsuń