I tu raz jeszcze sięgnę do Mirona:
Tymczasem wszystko istnieje, cokolwiek jest przytoczone. Pamiętam, jak jakaś poetka podrzuciła w metaforze kota. Myślała, że tylko nim błysnęła, on zniknął. Dopiero jej tłumaczę - czuję, że coś mi się plącze pod nogami, a to ten kot.
Nic, co raz zaistniało, przestać istnieć już nie może...
OdpowiedzUsuńByć może :)
UsuńA mnie się często plączą po głowie Twoje metafory :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bez kolizyjnie?
Usuńtrzeba uwazac z tymi metaforami. :)
OdpowiedzUsuńPewnie! Niektóre nisko przelatują:)
UsuńToteż poeci dźwigają ogromną odpowiedzialność za swoje metafory;-)
OdpowiedzUsuńNo. Bo jak potem utylizować te niepotrzebne? Recykling?
UsuńJakaś ekologia metaforowa by się przydała:)))
normalnie czuję pod nogami tego kota.. :)
OdpowiedzUsuń:***
Uważaj:)
UsuńA jakby sobie tak wymetaforzyć konia? Ale by było!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak by się plątał:)))
UsuńMnie tez sie dzisiaj placza pod nogami... Zabawki! ;)
OdpowiedzUsuńAle nie metaforyczne?
UsuńA ostatnio na warsztatach poetyckich nomen-omen, Pan Prowadzący zauważył, że Mirona poezja dziwna była, ale jakoś nic z tego nie wynika... ;). Ech... Nie zauważył kota. A ja Mirona też lubię bardzo mocno.
OdpowiedzUsuńPan Prowadzący niekompetentny jest nieco :)))
Usuńach, gdyby nawet piec zabrali...lubiłabym Mirona ...za kota :)
OdpowiedzUsuńZa wiele, wiele słów lubić go można :)
Usuńostatnio czaszka odmawia pracy na pelnych obrotach, ale zapewniam ze czytam :**
OdpowiedzUsuńA ja zapewniam, że myślę o Tobie. I ślę ciepłe myśli :***
Usuń