O jednym z ważniejszych doświadczeń mojego życia kiedyś już krótko napisałam.
O jednej z pierwszych pamiętanych chwil, gdy jako niespełna chyba czteroletnia dziewczynka celowo połamałam długopis.
Piękny długopis.
A potem położyłam go na ramie "świętego" obrazka i czekałam.... na cud.
To było jedno z najbardziej dotkliwych doświadczeń.
Doznanie wolności i mocy.
Także mocy niszczenia. Mocy, która we mnie, małej dziewczynce, może być jak wiatr, który łamie drzewa.
A nade wszystko - samotność.
Zrozumiałam, że nic mi nie pomoże.
I że nic nie jest ze mną bezpieczne. Wszystko mogę popsuć, jednym małym ruchem dłoni, gestem.
I że nic tego nie naprawi.
Jak można żyć z taka siłą?
A rodzice? Co zrobili wtedy?
Nie pamiętam. Pewnie starali się mnie pocieszyć. I chyba nie umiałam im wtedy powiedzieć o rozmiarze nieszczęścia.
Pamiętam opowieść mamy o tym, jak kiedyś, gdy była mała, w złości pocięła gumową lalkę, a potem w żalu starała się ją pozszywać. Nie wiem, czy to było wtedy czy później, ale moja pamięć łączy te dwie rzeczy.
Ta opowieść dodatkowo mnie zasmuciła, bo wiedziałam już, że nikt na świecie nic nie może poradzić.
Wszystko, co cenne i kruche w moich rękach, pozostaje niepewne.
I wiele razy później, gdy rzeczywiście miałam blisko siebie to, co cenne i kruche, myślałam, jak niewiele brakuje.
Co mogę powiedzieć teraz małej dziewczynce przerażonej swoją siłą, niepewnej i samotnej?
Mogę powiedzieć, że małe dzieci zwykle przeżywają złudzenie, że świat zależy od nich. Że to normalne, że testują rzeczywistość, na ile ona im się poddaje i co można z nią zrobić. Że ludzie tak mają.
Ale przede wszystkim mogę ją uspokoić.
Bo wiem coś, czego ona nie wie: że przez najbliższe czterdzieści parę lat może żyć spokojnie.
Przez ten czas cenny i kruchy świat był bezpieczny w moich rękach.
to chyba instynkt
OdpowiedzUsuńnauczylismy się w dzieciństwie, że rzeczy pocięte sie psują na zawsze
czasem jak jadę samochodem to myślę, jakim cudem nie skręcę celowo w jakies drzewo?
Pewnie coś jest z tym instynktem. Pozytywna scheda po zwierzęciu w nas.
UsuńMoże to własnie ten cud. A może coś więcej. Nie wiem.
Ta moc, o której piszesz, to nasza wola. Wszystkie dzieci przechodzą etap niszczenia, może nie wszystkie czekają na cud. Ale dzieci do pewnego wieku mają prawo odkrywać prawa natury, czasem w taki sposób jak Ty, i patrzeć, do czego prowadzi ich działanie.
OdpowiedzUsuńJa zjadłam mamie całą wypłatę w dwóch banknotach, nagminnie wyrzucałam przez okna zabawki i inne przedmioty, jako siedmiolatka rozpaliłam w pokoju ognisko, bo chciałam upiec ziemniaczka. W piżamce wycinałam dziury nożyczkami, bo mama chciała, żeby nie było plam.
Mogłabym długo wymieniać jeszcze inne postępki, ale na szczęście odkąd przybyło mi trochę rozumu, to szczerze chce mi się z tego śmiać.
Wiem, że od pewnego momentu w życiu stajemy się w pełni odpowiedzialni w prawach stworzenia za wszystkie swoje decyzje. Wcześniej spróbowaliśmy wszystkiego, a teraz możemy świadomie wybierać. Świadomie dysponować swoją mocą. Przeciez dzięki temu połamanemu długopisowi doświadczyłaś, że jak człowiek zrobi coś niewłaściwego, to źle się z tym czuje. A tak, to skąd byś wiedziała? Doświadczenia życiowe nie są przenaszalne, choć w pewnym stopniu można korzystać z doświadczeń innych, ale trzeba mieć najpierw bazę swoich.
Ja niedawno odważyłam się obejrzeć kasety VHS sprzed dwudziestu kilku lat i też momentami byłam zażenowana swoim zachowaniem. Z perspektywy stulatka też moje obecne życie będzie się jawiło inaczej, niż mi się teraz zdaje. W tym wszystkim chyba najważniejsze jest dążenie.
Twój blogowy filozof I.
Dobrze masz, że chce Ci się śmiać. Masz dystans...
UsuńMam podobne doświadczenie/wspomnienie z dzieciństwa... Pozostawiło we mnie świadomość destrukcyjnej siły, którą posiadam... i coś jest w tych 40-u latach ciszy... i bezpieczeństwa...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ta siła jest neutralna, tylko skłonności człowieka mogą być destrukcyjne.
UsuńI.
Oj, nie wiem... Nie będę z tym polemizować. Siły nie jestem w stanie odebrać/odczuć inaczej jak subiektywnie, a subiektywnie to była wtedy siła czarna, ciemna, niszcząca... Tak, jako dziecko ją widziałam...
UsuńAbigail - widzę, że takie doświadczenie jest częstsze niż myślałam. To w sumie jest jakoś uspokajające, bo po pierwsze - jednak jest normalne, a po drugie - mniej groźne, niż się wydaje. Choć przecież istotne jest, co to robi z nami, ile niepokoju potrafi sprawić.
UsuńI. - to nie tu istotne, jak zakwalifikujemy obiektywnie tę siłę, tu chodzi o to, jak ją odczuwamy.
Trudno powiedzieć, czy jest normalne ;) :D..., ale nie byłaś jedyna... Sądzę, że wiele dzieci ma takie odczucia, jeśli nie wszystkie... Ciekawa jestem jak mój syn... Zapytam go.
UsuńMyślę, że wiele dzieci tak ma, ale czy zawsze muszą to odczuć tak dotkliwie? Tego nie wiem. Mam nadzieję, że nie.
UsuńPrzypomniałam sobie zdarzenie, które z perspektywy czasu widzę jako oczyszczające i wyzwalające. Któregoś dnia byłam bardzo zła, wściekła, nieszczęśliwa, mocno zraniona i to co czułam to była złość w największym z możliwych dla mnie spektrum. Do tej pory tłumiłam ją i wiele płakałam, tym razem pozwoliłam jej wyjść. Bałam się ogromnie bo przecież wiedziałam (od tamtego zdarzenia w dzieciństwie), jak bardzo destrukcyjnie potrafię zadziałać. Wtedy poczułam, że bardzo chcę dać ujście tym emocjom. Wzięłam do ręki filiżankę i spojrzałam na ., który był przyczyną tej złości, ale nie jej adresatem, właściwie był zapalnikiem, jednak mój gniew sięgał znacznie dalej, głębiej i on skinął głową. Z całej siły swojego gniewu (choć teraz myślę, że mogłam mocniej) rzuciłam filiżanką w podłogę. To było wyzwalające i bardzo oczyszczające uczucie. Nie dlatego, że zniszczyłam coś, ale dlatego, że pozwoliło mi po wielu latach uwierzyć, że mogę czuć gniew, złość, a nawet nienawiść nie krzywdząc nikogo. Bo nikt, z powodu rozbitej filiżanki przecież nie ucierpiał... :)...
UsuńObie piszecie o jakichś zewnęrznych atakach, ale nie chcę o tym mysleć przed snem. Wszystkich ludzi czasem atakuje zło, ale można je odeprzeć.
UsuńCzłowiek ma moc, aby się temu nie poddać.
I.
I. - mylisz się, nie pisze nic o zewnętrznych atakach. Nie chodzi mi o żadne zewnętrzne zło.
UsuńAbigail - to bardzo ważne, aby zyskać świadomość, ze filiżanka to tylko przedmiot. Długopis to tylko trochę plastiku. najważniejsza chyba była ta zgoda na akt zniszczenia.
UsuńU mnie zniszczenie długopisu nie było chyba poprzedzone żadną złością. Był cudowny, cieszyłam się z niego i chciałam go mieć. Zniszczyłam go, bo po czułam, że mogę. Może żeby sprawdzić, co będzie co poczuję, co się wtedy stanie ze mną, ze światem. tak jakoś to widzę.
Ale może się mylę. Może wcześniej była złość na coś, coś trudnego, czego po prostu nie pamiętam.
Ja to widze tak: Przepływa przeze mnie ta sama siła, co przez moje psy, co przez całe stworzenie. Ale kiedy ta siła zostanie zabarwiona przez moje uczucie, zmienia się jej jakość. Dlatego jakieś 15 lat temu zaczęłam robić gruntowne porządki w swoim wnętrzu, co jest o wiele trudniejsze, niż w komandorze. Ale warto. Kiedyś nie byłam świadoma, że to ja decyduję, jakie uczucia chcę pielęgnować, co chcę odczuwać i zdarzało się, że uczucia kierowały mną, a nie ja nimi.
UsuńI.
Mój kolega powiedział kiedyś, że życie składa się z uczuć. I było to najmądrzejsze zdanie, jakie usłyszałam od mężczyzny. (Niestety, był już żonaty...)
UsuńDobranoc, mała Aniu.
I.
tak łatwo upuścić....
OdpowiedzUsuńa tak trudno poradzić sobie ze skutkami
czasem rozpada się na tyle kawałków że trudno nawet wyzamiatać... jeszcze przez wiele lat możemy kaleczyć sobie stopy o okruchy naszych postaw, zachowań, uczynków...
Właśnie - upuścić. Żeby coś upuścić, wystarczy czasem przesunąć rękę o centymetr. Dosłownie i w przenośni. Takie niby nic, a może odwrócić świat na lewą stronę. Świadomość tego jest ciężka.
UsuńHmm... A ja pamietam jak w pelni swiadomie wlozylam sobie malutki fragment takiej koralikowej ukladanki do nosa zaraz po tym jak mnie tata ostrzegl abym tego bron boze nie robila. To byl dziwny test.
OdpowiedzUsuńA tu przypomniał mi się wiersz Szymborskiej "Mała dziewczynka ściąga obrus":
UsuńOd ponad roku jest się na tym świecie,
a na tym świecie nie wszystko zbadane
i wzięte pod kontrolę.
Teraz w próbach są rzeczy,
które same nie mogą się ruszać.
Trzeba im w tym pomagać,
przesuwać, popychać,
brać z miejsca i przenosić.
Nie każde tego chcą, na przykład szafa,
kredens, nieustępliwe ściany, stół.
Ale już obrus na upartym stole
- jeżeli dobrze chwycony za brzegi -
objawia chęć do jazdy.
A na obrusie szklanki, talerzyki,
dzbanuszek z mlekiem, łyżeczki, miseczka
aż trzęsą się z ochoty.
Bardzo ciekawe, jaki ruch wybiorą,
kiedy się już zachwieją na krawędzi:
wędrówkę po suficie?
lot dokoła lampy?
skok na parapet okna, a stamtąd na drzewo?
Pan Newton nie ma jeszcze nic do tego.
Niech sobie patrzy z nieba i wymachuje rękami.
Ta próba dokonana być musi.
I będzie.
"Ta próba dokonana być musi."
UsuńNajwyrazniej. :) Pamietna "bron boze" mojego ojca nie ostrzegalam moich corek czego gdzie nie nalezy wkladac, a mlodsza i tak wlozyla sobie do ucha maly pantofelek laleczki polly pocket. ;)
Ucho - to pewnie wyjmowanie było trudne...
UsuńJakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam, jak to było w dzieciństwie z tą mocą.
UsuńPobudziłaś mnie do wspomnień i poszukiwań głęboko w pamięci. Niewiele znalazłam...
Może przebiegało o bez bólu. Może dostałaś od świata wszystko, czego potrzebowałaś?
UsuńA jak inaczej wypróbować swoje pierwsze poczucie mocy? Przez zniszczenie czegoś.
OdpowiedzUsuńPóźniej można użyć mocy do tworzenia. Zresztą niszczenie też jest formą tworzenia.
Przypłynęło wspomnienie Amelii.
I ta niesamowita ciekawość - co się stanie, gdy to zrobię. Jak zareaguje świat na mnie. Na mnie taką.
Może dlatego niektóre dzieci krzywdzą zwierzęta.
Poza tym, może zbyt dużo było wcześniej mówione - uważaj! nie zepsuj!
To pewnie wszystko normalne. Ale mogło przypłynąć i odpłynąć. Widać znalazło we mnie jakiś brak i wpasowało się skwapliwie...
Usuń:***
OdpowiedzUsuńTak, myślę, że tylko przekraczanie pewnych granic przynosi nam jakąś wiedzę o nas samych.
OdpowiedzUsuńTo cenne, dopóki nikt na tym nie ucierpi.
Dlaczego teraz jest inaczej. Po co ten strach?
Widocznie gdzieś czegoś zabrakło.
UsuńPodobno można to naprawić.