Myślę, że jakoś wszystko, co pod skórą, to obcość. Szkielet nasz jest nasz, a jednak jego wyobrażenie jakoś budzi grozę - to normalna reakcja. I inne procesy w nas, co dzieją się sobie. To oczywiście pewna hiperbola, bo chodzi też o to, co w naszej podświadomości i półświadomości.
To fakt,czasami jak mi podświadomość podpowiada co mogę mieć w sobie to .........może warto by było się z tą obcością zaprzyjaźnić? albo przynajmniej ją oswoić;)
A ja spróbowałam. Stara dobra obcość, chyba najwierniejsza. Niesie nas na ramionach z mięśni i kości, z krwi i chrząstek. Z tych molekuł naszych dzielnych. Z małych obcych wszechświatów.
O, tak. To, co za granicą skóry. Więc stąd naturalność kseno-fobii, skoro tego "kseno" jest tak dużo. Oczywiście naturalność w sensie czegoś, co jest i z czym możemy (musimy?) coś zrobić; a nie w sensie czegoś, co radośnie wzmacniamy. Bromba
Tak, za granicą, ale po tej naszej, wewnętrznej stronie. Myślę o obcości tego, co pod naszą skórą.... Myślę, że ksenofobia bierze się z przeniesienia. Aby wytrzymać z obcością (własną, w sobie), dokonujemy eksterioryzacji swoistej. To Obcość wy-parta. Łatwiejsza w sumie niż świadomość, że obcy to "ja".
Co innego cebula. Ona nie ma wnętrzności. Jest sobą na wskroś cebula do stopnia cebuliczności. Cebulasta na zewnątrz, cebulowa do rdzenia, mogłaby wejrzeć w siebie cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość ledwie skórą przykryta, inferno w nas interny, anatomia gwałtowna, a w cebuli cebula, nie pokrętne jelita. Ona wielekroć naga, do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula, udany cebula twór. W jednej po prostu druga, w większej mniejsza zawarta, a w następnej kolejna, czyli trzecia i czwarta. Dośrodkowa fuga. Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem: najnadobniejszy brzuch świata. Sam się aureolami na własną chwałę oplata. W nas - tłuszcze, nerwy, żyły, śluzy i sekretności. I jest nam odmówiony idiotyzm doskonałości.
To Wisława, oczywiście. Myślałam jak Ty dzisiaj. Trafne, prawda?
Och, super, że przypomniałaś mi ten wiersz. Uprawomocnił mi moje odczucia:) I wiesz - czuję, że dobrze mnie zrozumiałaś. A czucie się zrozumianym, jest bardzo cenne.
Ja jakoś o wyalienowaniu pomyślałam......
OdpowiedzUsuńpiersza!!!!!! :))
UsuńMyślę, że jakoś wszystko, co pod skórą, to obcość. Szkielet nasz jest nasz, a jednak jego wyobrażenie jakoś budzi grozę - to normalna reakcja. I inne procesy w nas, co dzieją się sobie.
UsuńTo oczywiście pewna hiperbola, bo chodzi też o to, co w naszej podświadomości i półświadomości.
To fakt,czasami jak mi podświadomość podpowiada co mogę mieć w sobie to .........może warto by było się z tą obcością zaprzyjaźnić? albo przynajmniej ją oswoić;)
UsuńAlbo chociaż zrozumieć, co ona za jedna;)
UsuńTylko wiesz Aniu jak to jest z rozumem,on swoje a serce swoje:)
UsuńSerce bardzo się przydaje do rozumienia :)
Usuńoj tak!!!
UsuńJak bliskość przetransformuje w obcość - to dopiero historia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i od dawna podziwiam - Nowa :-)
Witam, witam:)
UsuńTe historie dzieją się. W nas nawet. Choć myślę, że transformacja w naszych oczach jest tylko.
Aniu, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
OdpowiedzUsuńkisses.
A ja spróbowałam. Stara dobra obcość, chyba najwierniejsza. Niesie nas na ramionach z mięśni i kości, z krwi i chrząstek. Z tych molekuł naszych dzielnych. Z małych obcych wszechświatów.
UsuńA zatoki jak?
O, tak. To, co za granicą skóry. Więc stąd naturalność kseno-fobii, skoro tego "kseno" jest tak dużo. Oczywiście naturalność w sensie czegoś, co jest i z czym możemy (musimy?) coś zrobić; a nie w sensie czegoś, co radośnie wzmacniamy.
UsuńBromba
Tak, za granicą, ale po tej naszej, wewnętrznej stronie. Myślę o obcości tego, co pod naszą skórą.... Myślę, że ksenofobia bierze się z przeniesienia. Aby wytrzymać z obcością (własną, w sobie), dokonujemy eksterioryzacji swoistej. To Obcość wy-parta.
UsuńŁatwiejsza w sumie niż świadomość, że obcy to "ja".
jestem małym zranionym nosorożcem ;) x
UsuńAle w sumie będzie lepiej?
Usuńjuż chyba czuję nawet różniecę, wiesz? w praniu się okazało, że było bardzo źle i bezwarunkowo trzeba było tę operację wykonać. uff.
UsuńTo dobrze, to znaczy, że będzie całkiem dobrze.
UsuńBuziak :*
A to znasz?
OdpowiedzUsuńCo innego cebula.
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebula
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokrętne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam się aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
To Wisława, oczywiście. Myślałam jak Ty dzisiaj.
Trafne, prawda?
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
Przepraszam za taki dłuuugi komentarz, ale ten wiersz pasuje to jak ulał!
Usuń:)
No i ma być: To Wisława, oczywiście. Myślała jak Ty dzisiaj.
Och, super, że przypomniałaś mi ten wiersz. Uprawomocnił mi moje odczucia:)
UsuńI wiesz - czuję, że dobrze mnie zrozumiałaś. A czucie się zrozumianym, jest bardzo cenne.
:))
Usuń:)
UsuńPrzeraża mnie, że to co mi się we mnie wydaje najbardziej obce, jest czasami najprawdziwsze.
OdpowiedzUsuńTrudno się do siebie nieznanej przyzwyczaić
A przecież i tak się z tym jest - cały czas.
Usuń