W czwartek mają nam wymieniać kaloryfery i trzeba przygotować teren.
Dla mnie to jak lądowanie kosmitów.
Ale stało się.
Wyczyściliśmy szafę, mojego komandora. Z archeologicznych wręcz złogów, warstw, obiektów odłożonych, ukrytych lub zapomnianych.
Obeszło się bez strat w ludziach.
Aby mnie przekonać i nie spłoszyć w trakcie tej ryzykownej operacji, mąż traktował mnie z łagodnością antropologa badającego nowo odkryte plemię.
Pozdrowienia dla męża od Bronisława Malinowskiego.
OdpowiedzUsuńKOTEKPOZDRAWIACZEK
:)
Usuńmąż kochający bardzo jest jak widać:))Ania, toż to jak przeprowadzka!!
OdpowiedzUsuńale ja już tak chętnie wyrzucam, że mąż mój zaczyna poatrzeć mi na ręce bo chyba zaczęłam przesadzać...
Tak, to prawie jak przeprowadzka...Wczoraj na śmietnik poszło ze sześć worów:)
UsuńTrzeba zapamiętać te czas. Co było niemożliwe, stało się możliwe, a mąż był fajny!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szafa była litościwa i nie zabrała wszystkich mazurskich sił. A dnie pewnie spał zielony kamyczek.
Tak, jest w porządku.
UsuńDziś jeszcze pracowaliśmy do piętnastej nad mieszkaniem.
A potem mąż powiedział filozoficznie: "Spójrz, zrobiliśmy to!"
wyobraziłam sobie te odkrycia :)
OdpowiedzUsuńteraz to trzeba ... opublikować ;P
Noszę się z zamiarem :)
UsuńI ja czekam na wiadomości z szafy ;)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń:))
OdpowiedzUsuńBędą zdjęcia eksponatów archeologicznych albo chociaż jakiś szczegółowy raport?
Coś będzie pewnie... :)
Usuńoj u mnie by się tak przydało powyrzucać przydasie.
OdpowiedzUsuńczarnawiewiorka
A są jeszcze "nieprzydasie" :)
Usuń