Wczoraj z tatą zrobiliśmy sobie wyprawę po okolicznych wioskach, wioseczkach, przysiółkach.
Wszystkie je znam z dzieciństwa, ale na ogół tylko jako bajkowo brzmiące nazwy: Kolwiny, Krelikiejmy, Sylginy, Modgarby, Kremławka. Wabiły mnie niegdyś zarysami domów na horyzoncie, historiami opowiadanymi przez tatę, drogami na wprost i na skos, skrótami, których początek miałam na wyciągnięcie ręki, ale ich koniec, ich cel, żył w mojej przymglonej wyobraźni.
Od stacji pojechaliśmy na lewo, wzdłuż jeziorka z wyspą po środku.
Czy muszę mówić, że najbardziej podobały mi się drogi pomiędzy?
Ta między dwiema wioskami, teraz, latem, cała z czystego, ciepłego piaseczku, z obu stron zdobiona jest w kolor i dźwięk. Skowronki wydzwaniały w zbożach.
Pałac w Sylginach
otworzył swoje kamienne serce
rozluźnił tożsamość.
Bo kto powiedział,
że zawsze trzeba być ludzką siedzibą?
Te drzewa po lewej na następnym zdjęciu tworzyły kiedyś aleję, skrót, którym dzieci z Kremławki chodziły do szkoły w mojej miejscowości, w czasach, gdy byłam dzieckiem. Droga nazywała się wtedy Lipówką - Choć na samym jej początku rosło parę dębów.
W latach dwudziestych XX wieku chodziła tamtędy do szkoły moja babcia Lisa.
Wówczas była to Lindenallee (aleja lip). Prawie jak w Berlinie.
Choć "prawie" robi różnicę.
I całe szczęście.
Już nie da się nią przejść.
Rumianki i osty stoją na straży.
Przejścia nie ma.
Mnie też urzekły drogi z tego wpisu. Ta piaszczysta kojarzy mi się z wakacjami, a ta zarośnięta z lasem koło "naszej" wsi...
OdpowiedzUsuńPiasek z tej pierwszej był gorący i niemal aksamitny w dotyku...
UsuńMasuren;-)
OdpowiedzUsuńnie znam. 100 km na wschód już tak, przejechałam się po mapie, wywołałam Olszewo, Sedranki, Szwałk, Stacze...
i jeszcze bardziej na wschód...
W Stankunach kiedyś prawie kupiliśmy gospodarstwo 20 ha, z maszynami, w cenie samochodu.
Prawie.
Stankuny - też niezłe. Nazwy często starają się oddać brzmieniowo dawne...
UsuńOd kiedy większość ludzi wsiadła do samochodów zarastają polne drogi.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej jest takich ludzi ,którzy nawet w góry jeżdżą tylko po to żeby w knajpie wypić piwo. Nie oceniam czy to dobrze czy zle,każda epoka ma swoje prawa.
Ha może niedługo ludzie będą się rodzić z kołami zamiast nóg.
Nie oceniałabym ludzi tak surowo... :)
Usuńniczym podróż sentymentalna :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się spodobało, że wycieczka była w towarzystwie Taty
zatem
z serdecznymi pozdrowieniami dla Was :)
Tata długo pracował jako urzędnik od spraw rolnych w gminie, więc zna doskonale każdą dróżkę i mostek. I urodził się we wsi, do której prowadzi lipowa aleja, dwa kilometry od wsi, w której dziś mieszka.
UsuńJego dawny dom widać w oddali z okien...
Ciekawe drogi i pałac niesamowity...
OdpowiedzUsuńTak. Jakiś czas temu wykupiło go nawet jakieś towarzystwo śpiewacze, ale nie doszło w końcu do remontu.
Usuńwspaniały taki powrót sentymentalny!
OdpowiedzUsuńZdjęcia urocze!
Pozdrowienia dla całej rodzinki :) :***
Pozdrowię :)
Usuń:*
Rozluźnienie tożsamości - Ty rozumiesz to mocno. Nie odcinasz się swoją człowieczością, jak nożem.
OdpowiedzUsuńBoję się powrotów w miejsca dzieciństwa i miejsca bardzo ważne.
Boję się rozczarowania tymi miejscami i sobą w nich.
Pewnie problem jest wydumany, jak większość problemów "z głowy" :)
Uściski dla mazurskiej córki!
Też się bałam. Musiałam do tego dojrzeć. Zrozumieć, że powrót nie reaktywuje mnie tamtej.
UsuńAle do tego musiałam się najpierw trochę zbudować.
:***