niedziela, 2 czerwca 2013

W Krakowie

W Krakowie
zeszło ze mnie
kilo smutku.

Rozpuściło się w muzyce, dobrym winie i rozmowach w świetnym babskim gronie.
W środku miasta na tarasie u Li śpiewał szpak.
Kwiaty po deszczu suszyły słupki i pręciki.
Niebo odbijało się w kocim oku.












29 komentarzy:

  1. Wróciłaś szczęśliwie, więc możemy spać spokojnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam, że mam na tarasie takie cuda! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, Aniu. ;-) Fantastyczne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny pomysl tski wypad do Krakowa z Warszawy pociagem....niedlugo go skopiuje..pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. :)
    Bo dziś jestem zwięzła - przynajmniej w porze przedsennej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia - wiesz gdzie szukać kwietnej urody. I jaki szacunek dla kocich wąsów - wszystkie zmieściły się w kadrze!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No popatrz, nie wpadłabym na to, że na smutki najlepszy Kraków :)
    Wiedziałam, że z Li będzie Ci fajnie!
    Czyli ważysz teraz o 1 kg mniej?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babskie imprezy co jakiś czas niezbędne są:)
      Co do bycia lżejszym - przy tak pysznym jedzonku....
      :)))

      Usuń
  8. Kraków to miasto, które w sobie coś ma.
    Podobno na smutki dobrze robi zmiana otoczenia i klimatu, co w Twoim przypadku się sprawdziło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najważniejsze, żeś lżejsza o ten kilogram smutku :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. podobno mam być w Krakowie jesienią. może uda mi się jakoś w końcu zbliżyć z tym miejscem, bo mam z nim podobny problem jak z Poznaniem - nie czuję go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie też samego miasta jako takiego nie poczułam.
      Jechałam bardziej na spotkanie z ludźmi niż z miastem - muszę to kiedyś połączyć :)

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Za późno sobie przypomniałam, że mam ze sobą aparat ;)

      Usuń
  12. Czyżby to za sprawą mojego czułego miętoszenia Szary miał taki rozkoszny wyraz pyszczka?

    OdpowiedzUsuń