niedziela, 16 czerwca 2013

Opowieść

Dzień płynie jednotorowo, zastając mnie na ogół przy biurku.
Chciałabym pojechać na parę dni do rodziców, dlatego pewne prace muszę dokończyć.
Choć już bym sobie dzisiaj odpoczęła.

Czuję się niewyraźna.
Wiatr za oknem wieje na jakiś temat, ale w obcym języku.

W dodatku mąż sprząta przed wymianą kaloryferów.
On też sprząta na temat.
Wiem o tym.
Tę opowieść rozumiem, ponieważ się powtarza.
Jest to opowieść o tym, że ja nie umiem utrzymać mieszkania w porządku. Zadbać. Nie umiem zadbać.

Jest to opowieść prawdziwa.

28 komentarzy:

  1. ej tam
    sprzatanie jest przereklamowane
    a opowiesc meza jest tez o tym, ze bierze cie taka jaka jestes!!!
    mimo ze tobie sie wydaje ze ci zwraca uwage

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może czasami jest i o tym.
      Ale często bywa o tym, że w końcu MUSZĘ się zmienić. Bo ja Zawsze... i ja Nigdy... I w ogóle nie myślę.
      Więc mam nawyk czytania jej w określony sposób, nawet jeśli akurat czytam ją źle.

      Usuń
    2. znam to uczucie
      w innej sprawie ale u mnie tez toczy się taka opowieść..

      Usuń
  2. To dobrze, że mąż umie zadbać.
    W małżeństwie harmonia jest wtedy, kiedy ludzie się uzupełniają.
    Nie muszą być tacy sami.
    KOTEKPOCIESZACZEK.

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze że sprząta. przynajmnie Ty nie musisz. tak na to patrz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dziś marudą. Jestem na siebie zła za marudzenie. Nie powinna, marudzić na blogu. Chciałabym być silnym, mądrym człowiekiem, który wszystko "ogarnia"...

      Usuń
    2. e tam, tacy ludzie to ściema. poza tym ja mam na nich alergię, a Ty jesteś super cool. kisses.

      Usuń
    3. coś mi się wydaje, że Ty ogarniasz dużo poważniejsze sprawy
      i zawsze można się zamienić rolami ;)

      Usuń
    4. Ania - ja też nie ogarniam! to tak mówię, żebyś wiedziała, żeś nie jedyna w tym zacnym team'e;)
      (dopiero po tym jak przeczytałam Twój komentarz zrozumiałam lepiej treść posta, ale teraz już chyba lepiej kumam) dobranoc :)

      Usuń
    5. Pewne rzeczy tyle razy zostały wypowiedziane, choć czasem liczyłam właśnie, że będzie tak jak mówisz, że to prosta opowieść. Teraz mam już odruch interpretacyjny ;)
      Ale w zasadzie go rozumiem - no, kiepsko trafił. Ma prawo chcieć ładu i porządku, zadbania, I ciągle sądzi, że ja mogłabym, gdybym się postarała jeszcze trochę bardziej...
      A ja już sama nie wiem.

      Usuń
    6. a nie przyszło mu choć na chwilę do głowy, że to nie jest właściwa miara?

      Usuń
    7. Nie wiem. Może odczuwa to inaczej...

      Usuń
  4. jak to dobrze, że jest Mąż i można na niego liczyć, że posprząta :P
    dzięki, że o tym napisałaś - nawet nie próbuję zaglądnąć za nasze kaloryfery :PPP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za kaloryferami jest tylko kurz i czasem... jakaś zgubiona skarpetko, co się na nim suszyła i spadła. Ale mój pokój i udostępnienie dojścia do kaloryfera to temat na powieść grozy...

      Usuń
  5. Życzę Ci, żebyś się takim człowiekiem stała, ale nie dlatego, że mąż tak chce, ale wtedy, gdy Ty tego zapragniesz.
    Prawda jest taka, że w życiu powinniśmy się zmieniać, bo po to żyjemy.
    (Chyba, że ktoś jest hedonistą...)Ale jak nie jesteśmy do tej zmiany wewnętrznie gotowi, to udajemy przez jakiś czas kogoś innego, a potem wpadamy w dół, bo udawanie jest baaardzo męczące.
    KOTEKWYMĄDRZACZEK

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sam jest sprawcą swoich katuszy, bo dwudziestopięcioletnie liczenie na zmianę jest już nudne. No niechże wreszcie zaakceptuje to, że się (prawdopodobnie) nie zmienisz.
    Chyba, że chodzi o rytuał, który jest integralną częścią związku i wymaga pielęgnacji. No to niech sobie będzie. Ty nie ogarniasz, on marudzi i już.
    Aniu, Mazury cudne czekają na Ciebie!

    PS - u mnie ten sam rytuał. Kompletnie nie ogarniam. Doskonale Cię rozumiem, chociaż chyba już nie przejmuję się tak bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu, to dwadzieścia pięć lat można liczyć na zmianę? Mój m. liczy od piętnastu a ja liczę, że powinno mu się już znudzić :) Chyba pocieszę się tym, że może jest to jednak rytuał :)

      Usuń
    2. Wczoraj wprost go zapytałam.
      Ciągle liczy.

      Usuń
  8. Wiesz, myślę, że na temat pajęczyny, zwisającego kurzu i zagubionej skarpetki mogłabyś napisać poetycznego posta:) Posprzątać to nawet ja czasem potrafię, ty jesteś uskrzydlona i tak trochę... ponad. Poza tym, jakbyś nagle zaczęła sprzątać, mąż mógłby się wystraszyć takiej rewolucji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja czasem sprzątam. Choć dosyć... jak by to ująć... poetycko ;)

      Usuń
  9. warto czasami sobie przypomnieć, że istnieje takie pojęcie, taki stan jak 'twórczy bałagan" )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wątpliwości, czy taki występuje u mnie ;)

      Usuń
  10. Aniu, ja już śmieję się z tego. Zmienię się jeśli zechcę, tylko wtedy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz - mnie też jest o wiele łatwiej niż jeszcze kilka lat temu.

      Usuń
    2. i męzowi też jest łatwiej. Marudzenie mu zostało tak z przyzwyczajenia.Mam tak u siebie. On lubi porządek ja nie zwracam na to uwagi. Przy 3 dzieci nie dałam rady ogarniać. Z początku się wkurzałam na siebie na wszystkich wkoło. Potem sprzątałam nocami i skończyło się problemami zdrowotnymi a teraz sobie odpuściłam. Jak już dojedziemy do granicy to albo on się weźmie za sprzątanie albo ja albo razem. Dzisiaj też przeprowadziliśmy rozmowę w samochodzie w jego samochodzie. Muszę posprzątać auto-mówi, to może i przy okazji moje -odpowiadam. A może czasami mogłabyś sama, a może mógłbyś czasami sam wyprać swoje rzeczy? hm myślenie, to może sama będziesz robić zakupy- kolejny atak. Ok -moja odpowiedź, to co zamiana ról, e nie to już Ci odkurzę w samochodzie przy okazji. Fajnie to wrzucę twoje rzeczy do pralki przy okazji. śmiech. rozładowanie atmosfery....(ale ile lat trwało dojście do tego etapu).
      Pozdrawiam
      czarnawiewiorka

      Usuń