środa, 19 grudnia 2012

Kazanie o świętach, którego sama sobie udzielam

Wiem, że są potrzebne.
Może nawet niezbędne.
Bo wszędzie są - takie czy inne.
I wszędzie mają to samo - cofnąć nas do początków, gdy działo się wszystko najważniejsze.
I odnowić.
Pomóc urodzić się na nowo.

Więc może muszę pozbierać
okruchy,
wirującą materię jasną i ciemną,
ulepić sobie ciało, a potem
urodzić się po raz pierwszy.


20 komentarzy:

  1. Aniu, napisałaś tak pięknie o tym co i ja sama czuję:*

    OdpowiedzUsuń
  2. dla mnie stanowią porządek- bezpieczny porządek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sa potrzebne
    moze nie kazdemu, ale jak slysze, ze ktos nie lubi swiat i jedzie gdzies w cieple kraje w tym czasie, to mysle, ze czegos mu brak albo przed czyms ucieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo jedno i drugie - u mnie na przykład.
      Choć nigdy jeszcze nie uciekłam do ciepłych krajów:)

      Usuń
    2. fakt, moze byc jedno i drugie
      Nie zawsze lubilam swieta
      musialam znalezc swoje miejsce na ziemi i ustalic priorytety. I uruchomic asertywnosc :))

      Usuń
    3. To dobrze, gdy się udaje.

      Usuń
    4. poniewaz sie udalo, to wiem, jak to BARDZO dobrze.

      Usuń
    5. Moja asertywność wersja świąteczna też działa:)
      Walczyłam i wygrałam, warto było.
      Buziaki przedświąteczne:*

      Usuń
  4. a kiedy Ty świętujesz, Aniu?
    my 21/12. jak prapoczątki, to prapoczątki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym problem, że chyba wcale.
      To znaczy, wykonuję pewne czynności kulinarne i porządkowe kulturowo powiązane ze świętowaniem, ale mam poczucie, że nie o to chodzi.

      Usuń
    2. u mnie odwrotnie: zero kulturowych i porządkowych działań ;) ta część mnie strasznie dołuje. od zawsze.
      coś się raczej tli w środku.

      Usuń
    3. Najlepiej byłoby połączyć oba wymiary, bo te wszystkie czynności mają głębszy sens. Ale właśnie powinny wyłaniać się same z tego, co się tli. Bo wykonywane "na siłę" mają ten sens osłabiony bardzo...

      Usuń
  5. Wydaje mi się (z naciskiem na "wydaje", bo tylko tyle mogę), że chciałabym i mogłabym spotykać się z Sacrum, bez osłony obrzędów. W lesie, na łące, wszędzie. Ale skoro ludzkość uznała, że rytuały i obrzędy są niezbędne, na granicy pomiędzy, to może tak właśnie jest?
    Jest coś, co z radością czerpię z czasu świątecznego - poczucie wspólnoty z innymi ludźmi. Nie jest ono mocniejsze niż w necie :), ale jest i chwała mu.
    Serdeczne pozdrowienia od "uszkodzonej świątecznie"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sacrum - tak z kolei mnie się wydaje - to w naszej głowie siedzi. A rytuały aktywują te obszary...
      A czemu "uszkodzona"?

      Usuń
    2. Nie wiem. Może "czegoś mi brak albo przed czymś uciekam", ale to nie zdiagnozowane :)

      Usuń
  6. też to wiem, niby, a jakoś coraz trudniej, z roku na rok...

    OdpowiedzUsuń