Siedzę zapracowana i nawet nie zauważyłam, jak zrobił się późny wieczór.
Ale to nic, noc przede mną, również pracowita.
Papiery wokół i pliki w komputerze to inna część królestwa.
Bezpieczny Labirynt z rozpoznanymi ścieżkami.
Z parą skrzydeł opartych o biurko,
gdybym jednak zapomniała drogi do wyjścia...
Pegaz?:)
OdpowiedzUsuńNie... zwykłe skrzydła do wylatywania z labiryntów...
Usuńalbo się przywiąż. jak Ariadna ;)
OdpowiedzUsuńNitka jest za cienka. Skrzydła to większy sprzęt i wbrew pozorom dosyć ciężki, więc trudniej zgubić. Zwłaszcza jak się o nie człowiek potyka, idąc do łazienki.
UsuńDziękuję!!!
OdpowiedzUsuńAleż mi mózg będzie parować - już to czuję...
:***
Rozumiem, że przyszło:)
UsuńCieszę się!
Przyszło, doszło, leży i paczy, albowiem ja w ciągu druciarskim:)
UsuńAle długo paczeć nie będzie - spis treści obczytałąm, ciągnie jak magnes!
:*
Aniu, jedną z lepszych rzeczy, które mi się przytrafiły w 2012, w sumie kiepskim roku, było odkrycie Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego na ten nowy rok!
w którejś z poprzednich notek napisałaś, że poszukujesz granic swojej wyobraźni. mam wrażenie, że wyobraźnia, szczególnie Twoja, ma fraktalną strukturę, więc przed Tobą droga nieskończona :)
Cieszę się,że się odezwałaś.
UsuńI wzruszyłam się.
Wszystkiego dobrego!
U Ciebie Labirynt - Laborynt :)
OdpowiedzUsuńTakie skrzydła, to chyba okrutnie niewygodne? I mąż się pewnie przygląda, kręcąc głową, co też to ... A jak piórka nie sprzątnięte w porę, to oj! :)
Labo omnia...amat?
UsuńA sktrzydła... jak tak stoją, to niewygodne i generują bałagan.
Ale jak się je włącza - to chodzą jak złoto.
Labor, oczywiście. Literka uciekłszy:)
Usuń