Wróciłam ze spotkania z przyjaciółką.
Widujemy się co parę miesięcy.
Chciałoby się częściej, ale te kilometry liczone na tysiące...
A może jednak oswoję samolot?
Zajrzę mu w oczy, pogłaszczę po ogonie.
Powiem, żeby się nie bał - wszak lecę razem z nim.
Wracałam po ciemku.
Świat zrobił się biały.
Lubię śnieg w świetle latarń.
Migoczące kryształki -
gdy stoję w miejscu, patrzą mi prosto w oczy,
gdy idę, mrugają do mnie.
ja też lubię ten błysk... jednak najbardziej kojarzy mi się z dzieciństwem- co ja nocą poza domem robiłam?
OdpowiedzUsuńzimą noc zaczyna się wcześnie :)
Usuńjuż wiem...musiałam często z domu wychodzić- takie czasy...
Usuńtaki śnieg wolno padający jest ok na krótką chwilę. malowniczo to wygląda, jak się patrzy przez okno. najgorszy jest taki zacinający w oczy, jak rano człowiek próbuje dotrzeć do przystanku autobusowego. brr.
OdpowiedzUsuńPrzez okno nie widać mrugania kryształków :)
Usuńprowadzenie auta nocą przy padającym śniegu...udręka
UsuńNigdy nie próbowałam...
UsuńTo wspaniałe, że te tysiące kilometrów nie spowodowały, że przyjaźń zgasła.
OdpowiedzUsuńWidać czym innym się karmi, nie częstymi, bliskimi spotkaniami.
Podobno w językach ludzi północy, istnieje wiele określeń na rodzaje śniegu. Być może ten patrzący ma swoją, a ten mrugający - swoją. Czy jesteś kobietą północy?
Od niedawna czuję, że śnieg ma też zapach.
Wychowałam się na północy, choć to tylko północ krajowa. A teraz północ Ursynowa.
UsuńNa północy jestem kobietą północy.
Mam jednak przeczucie, że na południu byłabym zupełnie dobra kobietą południa :))