czwartek, 16 maja 2013
Archeologia codzienności
Włączam tę piosenkę, kiedy mam zamiar sprzątać w papierach,
które leżą w stertach niemal od lat.
W szmacianej torbie, pod biurkiem, w pudle.
Nie mogę wszystkiego wyrzucić od razu.
W siadzie skrzyżnym na ciepłym parkiecie, w plamie słońca,
biorę po kilka kartek i rozdzieram na cztery.
Jak miotełką - opuszkiem odgarniam warstwy kurzu, drobnych monet, zastygłych słów,
by unieść w górę ciemną kliszę i pod światło
popatrzeć na szkielet mojej dłoni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
fajna piosenka
OdpowiedzUsuńmoże i ja spróbuję poradzić sobie z moimi stertami papierów :)
albo nie,
zaczekam aż się mocno przeterminują :P
Dobre papiery muszą dojrzeć ;)
Usuńoj tak.... ja dziś zrobiłam tak samo..... otworzyłam pewną Tajemniczą Szafkę, wyjęłam z niej pewną stertę, którą - jak bezwstydnie wskazały daty na wydrukowanych mailach - włożyłam tam, z braku lepszych pomysłów, w.. czy ktoś zgadnie? gdzieś na początku 2010.... a może nawet pod koniec 2009.... do zajrzenia tam popchnęła mnie desperacja znalezienia oryginału aktu własności mieszkania. Intuicja mnie nie myliła. Był tam. Bezpieczny. Cierpliwy. Wiedział, że ten dzień nadejdzie. Dzień, w którym bez aktu własności pani urzędniczka powie swe stanowcze NIE.... :)
UsuńA więc gratulacje :)
UsuńOglądanie siebie od środka ...
OdpowiedzUsuńPrzez ostatnie dwa popołudnia robiliśmy to samo. Nigdy nie czuję ulgi po takim sprzątaniu. Zawsze czuję niepokój, że przez pomyłkę, spalone zostały najważniejsze dokumenty.
Ja mam raczej lęk, że dopiero się zagubią.
UsuńAle wiesz, ten cały rytuał przeciągam tak, że zawsze wiele przede mną - i nadziei, i odkryć.
I codziennie po trochu, zdejmuję warstwy...
taaaak, to ten lęk właśnie powoduje te straszne, rosnące chyba nocami sterty papierów...
Usuń:)
OdpowiedzUsuńpiekne o tej dloni
ale teraz juz wszystko z nia ok?
Raczej tak. Wiesz, już nie pamiętam, jak dawno to było.
UsuńA wiesz, ze gdzieś mam jeszcze rentgen płucek mojego Szczura Helmuta?
prawdziwego? czy to jakaś przenośnia? jeśli prawdziwego, to wydrukuj z niego obrazek :)
UsuńPrawdziwego. Mojego kochanego Helmuta. Raczej nie będę drukować, to ciągle jeszcze wywołuje bolesne wspomnienia...
Usuńmiałaś Szczurka Helmuta :) a ja miałam ukochanego pluszowego kota o imieniu Raul... - dumne to imię nadałam mu mając niespełna 4 lata :) właściwie to mam go do dziś, mimo, że jest bardzo sfatygowanym dowodem mojej miłości, nigdy nie pozwoliłam go wyrzucić :) drzemie sobie teraz spokojnie w garderobie :)
Usuńnawiasem - z tejże szafki wyciągnęłam wreszcie swój aparat - jutro odrdzewiam swą fotograficzną pasję :), bowiem w niedzielę mam być nadwornym komunijnym fotografem....
OdpowiedzUsuńale popchnęły mnie do tego Twoje wczorajsze dmuchawce :)
Życzę powodzenia :)
UsuńJa też udaję się na uroczystość komunijną w niedzielę - a w poprzednią niedzielę inne dziecko w bliskiej rodzinie miało...
Ja na szczęście nie jestem odpowiedzialna za obfotografowanie imprezy, więc na zeszłotygodniowej skupiłam się na pięknej ćmie siedzącej na ścianie :))