Lubię wiosenne lato, dni senne, niewyraźne, przyprószone dmuchawcami.
Z ursinoviańską ciszą, w której tylko wiatr gada z drzewami, a w łazience mruczy pralka.
Wynoszę pranie na balkon, delikatne bluzki suszą się, już powiewając w moich rękach.
Pamiętam, dawno temu, w czasie mazurskich wakacji, niosłam uprane pieluchy ścieżką wśród traw, potem w górę, na skarpę, gdzie między drzewami rozciągnięte były sznurki.
Przyczepiałam białą tetrę klamerkami, a ona chciała odfrunąć mi z dłoni, i potem, już uwięziona, falowała poziomo na wietrze.
Gdy przyczepiłam ostatnią, wróciłam do pierwszej, a ta była już sucha.
Usiadłam wtedy na brzegu skarpy.
Pod grzywą trawy zaczynał się jasny piasek; umościły się w nim kury, pogdakując cicho przez sen.
Nieco dalej, wokół ciemnej, "latającej" kaczki stłoczyły się jej żółte dzieci.
Nieopodal z nudów poszczekiwał pies.
Po chwili wstałam, by zebrać suche pranie.
Taki obraz wrócił do mnie, gdy stałam boso na balkonie, z fruwająca bluzką.
Pieluchy tetrowe na wietrze zawsze kojrzyły mi się ze szcześciem
OdpowiedzUsuńBuziak
Miałam wtedy 22 lata...
UsuńJuż samo to wystarczy, by być szczęśliwym...
:*
Jaki ciepły obraz, a zarazem rześki. Dziś tutaj też tak cudnie wieje i rozwiewa gorące powietrze, a w nim, teraz, po przeczytaniu, wyimaginowane tetrowe żagielki. :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię wiosnę, która jest latem. Albo odwrotnie.
UsuńCzuję się wtedy szczęśliwa, jakby zanurzona w szczęściu...
A tetra - to tylko wspomnienie.
Już przy Młodszej była rzadkością:)
Tak, dziś jest lato wiosną - dopiero pół godziny temu przylazłam z ogrodu. Tam tak cudownie ciepło, pachnąco, żabiąco. Wiesz, że myślałam o Tobie, Aniu? I o cieple wieczoru. I żeby był spokojny i dobry, i żeby ukoił emocje...
UsuńUściski.
Jest dobry :*
UsuńA emocje przetrawiam.
Obraz taki prosty i taki wzruszający.
OdpowiedzUsuńJedno mnie tylko przeraża - oprócz wiatru musiał być straszny upał! Chyba nigdy nie uczestniczyłam w takim szybkim schnięciu ...
Bardzo bliski mi obraz. Dobry taki.
Upał pewnie był, ale nie pamiętam, żeby był przykry. Raczej dominował wiatr...
UsuńStarsza miała pewnie jakieś trzy miesiące, pierwsze wakacje u moich rodziców po jej narodzinach :)
w Polsce mieszkałam w bloku i wywieszaliśmy pranie na balkonie, a to nie to samo
OdpowiedzUsuńAle pamiętam taki obrazek z południa Francji, gdzie ciężko pracowałam, wiał Mistral i schło w oczach
też się uśmiiecham na to wspomnienie
Tak, balkon to nie to samo.
UsuńAle wiesz, rodzice też mieszkają w bloku, choć na wsi. Mimo to, w pewnym oddaleniu były te sznurki. Zwłaszcza pieluchy trudno byłoby na balkonie zmieścić.
no fakt
Usuńa ja mialam duzy balkon
i zaczynaly sie jednorazowki, byla taka hurtownia w Warszawie, takie taniochy tam byly, ale jednorazowe byly literalnie:)
uwielbiam zapach wysuszonych przez wiatr ubrań:)
UsuńJa też :)
Usuńprzypomniałyście mi parę szczęśliwych chwil... i ten zapach słońca na praniu... kojarzy mi się ze szczęśliwym dzieciństwem :)
Usuńobrazek cudowny!
OdpowiedzUsuńpo prostu....
Pranie zdjęte z balkonu pięknie pachnie. A tetrowe pieluszki kojarzą mi się ze szczęściem. Szkoda, że zanikają.
OdpowiedzUsuńIch pranie to jednak ciężka praca...;)
Usuń