Międzyczas bierze się z miejsca.
Bywają takie drogi, piaszczyste lub z kocich łbów, coraz rzadszych, coraz mocniej poprzerastanych trawą; drogi, które kończą się nagle lub zanikają powoli, przechodząc w ugór albo w las.
I gdzieś w końcu stają się miejscem,
w którym skończyła się jakaś historia,
a nowa jeszcze się nie zaczęła.
:))
OdpowiedzUsuńczasem to piekna nadzieja na dobry poczatek,
tak bywa :)
UsuńI dobrze. Tak ma być.
OdpowiedzUsuńTak... w wielu dziedzinach...
UsuńMiejsce na głęboki oddech.
OdpowiedzUsuńCzy takie miejsca czekają na nową historię?
Na ziemiach poniemieckich dużo jest takich miejsc z Międzyczasu. W wielu z nich rozpoczęły się historie zwierzęce, których nikt nie zapisuje.
W przestrzeni budyniowej też są Międzyczasy.
Uściski!
Na Mazurach wiele jest takich miejsc. Mam ostatnio wielkie pragnienie, by tam pojechać i poodnajdywać niektóre z nich. I tam pobyć po prostu.
UsuńJako w połowie autochtonka jestem i z tej nowej i ze starej historii. Może dlatego zawsze czułam pewne pokrewieństwo z Międzyczasem...
To doświadczenie jakoś konstytuujące.
Odściskowuję:*
I jeszcze zdjęcie - fascynujące!
Usuńbardzo.
OdpowiedzUsuń:*
Usuńmiędzyczas
OdpowiedzUsuńw moim przypadku to budzi chyba tylko strach... że będzie jeszcze gorzej...
Chcesz pogadać? masz maila, napisz, podam Ci numer tel.
UsuńWłaśnie się znalazłam w jakimś międzyczasie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dotrę jednak w piękne miejsce.
Twoja definicja międzyczasu (czy nawet Międzyczasu) bardzo do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńTo przecież takie ładne słowo:)
UsuńZaglądam czasem do tego pana: http://obcyjezykpolski.strefa.pl/?md=archive&id=56. On też napisał kiedyś słowo o międzyczasie, choć mniej poetycko i obrazowo niż Ty, Aniu. :)
Usuń