sobota, 18 maja 2013
Jeszcze o filmie
Warto było.
Film stonowany, bez sentymentalizmu, ale też bez epatowania cierpieniem.
Paradoksalnie - dużo humoru.
I życie - życie pełną piersią, pełnymi garściami.
Trudno mi go jednak obiektywnie ocenić, z dwóch powodów.
Po pierwsze przecież nie byłam obiektywna; raczej przyniosłam ze sobą porządny tobołek emocji, którego nie dało się zdjąć w szatni.
Po drugie jednak podświadomie nastawiłam się na "bezpieczny kontakt" - oblekłszy się w rodzaj wielkiej prezerwatywy, by go jednak za blisko siebie nie dopuścić. Może trochę się bałam, może wstydziłam.
Coś, co mi zazgrzytało, to podkład dźwiękowy scen mazurskich - głośne ptasie trele i brzęczenie owadów. Miałam wrażenie że to klisza, którą słyszałam tysiąc razy. Ale nie wiem też, czym można by to zastąpić.
Po filmie ktoś z publiczności powiedział, że blog był kreacją, że nie pokazuje "wszystkiego" i że film ogląda się jako spójny z tą kreacją, i czy to było celowe. Zabrzmiała w tym pytaniu pewna pretensja. Reżyserka odpowiedziała, że uczestnicząc blisko w życiu rodziny, jako tak właśnie spójne odczuła jej życie. A jednocześnie Joanna w najtrudniejszych chwilach nie chciała być filmowana, czekała, aż ból przejdzie.
Zarzutu o niepokazywanie "wszystkiego" zupełnie nie rozumiem - ani w odniesieniu do bloga, ani do filmu. Żadna z tych opowieści nie jest całościową transmisją z życia.
Film, także dokumentalny, zawsze jest jakąś kreacją - głównie chodzi o to, że naznaczony jest spojrzeniem konkretnej osoby, artysty, reżysera. Także jego emocje, wizje nadają dziełu charakter. Na tym "nachyleniu" buduje się wartość artystyczna filmu, jego spójność, siła oddziaływania.
Mam wrażenie, że ten film będzie pracował we mnie.
I dobrze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dzięki, bardzo byłam ciekawa Twojej opinii. Włąsciwie to chciałam o nią zapyta c w poprzednim wpisie, ale sama powiedziałaś, że jeszcze trawisz, więc cierpliwie poczekałam i - doczekałam się :>
OdpowiedzUsuńMyślę, jak odebrałabym ten film, gdyby nic nie wiedziała o Joannie...
UsuńNa razie nie mam możliwości obejrzenia go. Może kiedyś pojawi się w sieci?
OdpowiedzUsuńKiedyś potrząsnęło mną zdanie "od wczoraj wszystko na zawsze jest inaczej" na blogu Pauli (Paula i pan Śmieciuch). Później "stało się na zawsze" z Joanną.
Jeżeli to jest film na chwałę dobrego, pełnego życia, to pewnie nie ma w nim tej potwornej, nieporównywalnej z niczym, samotności. Samotności tego, który musi.
To najbardziej bym się bała zobaczyć, ale tego chyba nie da się sfilmować.
Gdyby ktoś chciał się zająć takim tematem, to mogłoby powstać wiele wspaniałych, pięknych filmów.
Wiesz, to zdanie z bloga Pauli cały czas pamiętam. Ono rzeczywiście potrząsa; tworzy jakby przestrzeń, o której się wie, ale nie chce o niej myśleć.
Usuń"Joanna" to także film o miłości. Myślę, że miłość pozwala znieść samotność odchodzenia.
Wydaje mi się, że miłość jest najważniejsza, że wszystko, wszystko staje się w jej obliczu mniejsze.
To ten film? http://www.filmweb.pl/film/Joanna-2010-509889
OdpowiedzUsuńNie, ten:
Usuńhttp://www.wajdastudio.pl/pl/filmografia/joanna
aaa już jest
Usuńno to cudnie, jakiś tam swój wkład mam w ten film, mikroskopijny, ale... chętnie obejrzę
Jaki, powiedz :)
Usuńzłotówkowy, była uruchominona strona z numerem konta i każdy kto mógł, miał ochotę mógł się dorzucić
UsuńA, prawda, już zapomniałam, że była ta zbiórka...
Usuńno widzisz, też zapomniałam
Usuńjakie to dziwne czasy, kiedy ludzie chcą zawsze zobaczyć "wszystko" i "więcej", bez żadnego marginesu na intymność, w każdym wymiarze...
OdpowiedzUsuńMoże mylą film dokumentalny z reality show...
UsuńAle nie sądzę, żeby to była kwestia dzisiejszych czasów.
Wbrew pozorom ludzie przez wieki zmieniali się bardzo niewiele.
no właśnie! słowo "intymność" staje się coraz bardziej obce, pokolenia wychowane przed tv mają problem ze zrozumieniem, że nie wszystko jest na sprzedaż.
Usuń:*
Nie łączyłabym tego z kwestią pokoleniową, ani z "dzisiejszymi czasami".
UsuńChodzi raczej o to, że blog czy film to pewna całość wynikająca z koncepcji autora. Gdyby Joanna i autorka filmu chciały, mogłyby zrobić film o "intymności" właśnie, który i tak nie oddawałby "wszystkiego". To kwestia formy, przyjętej koncepcji, to rzecz autorska.
oczywiście, że film i blog to kreacja autorska, a nie "reality zone", ale mnie chodziło nie o twórców, tylko o odbiorców, którzy współcześnie inaczej uczą się (?) słowa "intymność", którzy przekraczają jej granice nawet tego nie zauważając. i jak było widać w tej dyskusji, oczekują tego samego od innych, np. od twórczyni filmu. Joanna wyraźnie postawiła granice swojej intymności, które autorka filmu zrozumiała i uszanowała. i sądzę, że nie tylko z powodu przyjętej koncepcji, ale przede wszystkim z szacunku do człowieka, ze zrozumienia i respektowania jego praw i potrzeb.
UsuńCiekawa jestem książki "Chustka"... Widziałam ją wczoraj za witryną księgarni, ale była już zamknięta...
OdpowiedzUsuńKsiążki nie kupiłam, jest w niej to co w blogu - tyle, że bez komentarzy...
UsuńTo może nie ma sensu kupować. Dziękuję :).
UsuńNie, nie odradzam - czasem warto mieć coś w formie książkowej; to bardziej namacalne...
Usuń